To, że nie widać, to nie znaczy, że nic nie jest

Wybraliśmy się na zakupy, w świetnych nastrojach, bo to miały być te końcowe przed urodzinami i mieliśmy też zaopatrzyć się w tort. Ruch oczywiście przed galerią jak w każdy weekend, więc spodziewaliśmy się zapchanego parkingu. Nie myliliśmy się, ojj nie. Udało nam się znaleźć wolne miejsce dla niepełnosprawnych, a jako że posiadamy uprawnienia do zajmowania tego miejsca, skorzystaliśmy, szczególnie że byliśmy z Arkiem. Nie raz tłumaczyłam, dlaczego te miejsca muszą być takie, a nie inne. Więcej we wpisie SPADAJ Z TEGO MIEJSCA.

Tak więc podjechaliśmy, karta wystawiona jest, wysiadamy i od strony bagażnika od razu zostaliśmy zaatakowani. Spokojnie, nie bejsbolem, ale mega nie miłym tekstem.

 

„Czy Państwo nie widzicie gdzie stajecie?”

Myślę sobie o co kaman? Spoglądam na Adama i widzę, że tez ma mega zdziwioną minę.

„Tu jest miejsce dla osób niepełnosprawnych i nie możecie Państwo tu stawać samochodem!”

No elegancko, nawet mi koleś nie pozwoli mi dojść do słowa i atakuje dalej.

Odpowiadam mu grzecznie, że wiem jakie to miejsce i niech najpierw sprawdzi z przodu samochodu czy jest karta, a nie od razu nas atakuje.

Zabieram się za wyciągnięcie Arka z samochodu. Jednak atak nadal nie został zaprzestany.

„Przecież Państwu nic nie jest! Nie wolno Wam tu stawać! Na kogo to może być! Ja walczę z takimi jak wy.”

Kątem oka widzę jak Adam się gotuje, gdyż mniej go takie osoby zaczepiają i oskarżają. Ja natomiast mam już swoje standardowe regułki.

„Proszę Pana. Skoro posiadamy kartę uprawniająca do zajęcia tego miejsca, możemy je zajmować. Nie została ona wydana za piękne oczy i proszę nas nie oskarżać.”

Nie zrezygnował. „Przecież po dziecku nic nie widać.” Dopiero jak zaczęliśmy wyciągać wózek, odszedł.

 

W tym momencie dotarło do mnie jak muszą czuć się dzieci i ich rodzice, kiedy są chore na coś co nie objawia się fizycznie. Kiedy są zjadane od środka, ale nie jest to widoczne na zewnątrz. Ile muszą słyszeć takich bezsensownych tekstów, że przecież nic nie widać. Kurna no! To, że nie widać, to nie znaczy, że nic nie jest. Jeżeli dana osoba posiada taką uprzywilejowaną kartę do zajmowania miejsca dla niepełnosprawnych, to jest ona bardzo skrupulatnie przyznana. Dwa lata temu były wszystkie katy wymieniane i zaostrzone zostało przyznanie nowej. Nie każdy mógł ją dostać, dlatego musi być ona potrzebna.

Współczuję wszystkim, którzy musza się zmagać z podobnymi chorymi sytuacjami i tłumaczyć coś co w ogóle nie powinno być poruszane. Albo znosić bezpodstawne oskarżenia.

Może powinno na plecach mieć przyklejoną historię choroby, albo nosić do wglądu niedowiarkom karty leczenia w szpitalu.

Niepełnosprawność to nie tylko wózek! I zapamiętaj, że to że nie widać, nie oznacza, że nic nie ma. Naprawdę.

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jedna odpowiedź

  1. Irytujące w tym wszystkim jest to, że niektórzy posiadający kartę uprawniającą do parkowania na miejscu dla ON – parkują „pomiędzy” dwoma samochodami na dwóch miejscach. Zdarza się to często właśnie wśród osób, po których „nie widać” – choć wiem, że mogą być ON… Niestety takie osoby często nie zwrócą uwagi na to, że te osoby „po których widać” potrzebują miejsca po to, by wypakować wózek, wyciągnąć kule czy balkonik… potrzebują otworzyć drzwi na oścież, a są zastawiani. Niepełnosprawny nie rozumie czasem Niepełnosprawnego. Sama staram się zwracać uwagę na osoby parkujące na miejscach dla ON, sprawdzając czy aby mają kartę – a ewentualnie jeśli wychodzą osoby które „hasają” bez problemu to pytam czy karta jest na którąś z nich. Wtedy grzecznie mówię, że uprawnia Ona do parkowania na takich miejscach tylko wtedy, gdy z pojazdu korzysta właściciel karty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *