ZŁODZIEJE DWUZŁOTÓWEK

Ostatnia prosta, ostatnie drzwi, szybkie przemknięcie i droga wolna. Spróbuję zagadać, obrócić się w przeciwną stronę i szybkim tempem pokonać dzielącą mnie odległość od piekarni. Udało się! Dumnym i spokojnym krokiem idę dalej niosąc Arka na rękach, by całe zakupy załatwić ekspresowo. Nagle słyszę „mama, auto!” No jakim cudem! Jak on to pieroństwo wypatrzył z tej odległości, jak? Jeszcze schowane za filarem. „Mama, auto!” Ponowne powtórzenie z nutą goryczy w tonie jego głosu. No tak, teraz to już nie odpuści i 5 minutowy wypad zamieni się w godzinny plac zabaw…

Nie pamiętam miejsca, gdzie nie natknęłabym się na te paskudne maszyny, które wciągają nasze dzieci, a od nas wyciągają ostatnią dwuzłotówkę. Znam niejedną galerię handlową, gdzie maszyny te poustawiane są jedne na drugiej i choćbym nie wiem jak główkowała nie ma drogi by nie przejść koło nich. Jakaś totalna paranoja, która stawia nas w bardzo niekorzystnej sytuacji!

Raz Ci pozwolę, a niech się pobawi. Ale tylko jeden raz, rozumiesz? Nie rozumie, skończyło się na piątym razie, a zejście odbywało się przy salwie krzyku i płaczu, który musieli słuchać wszyscy mijani po drodze ludzie. Pocieszający jest fakt, że nie tylko nasza zabawa w automatach – samolotach, – autach czy – ciuchciach kończy się identycznie. Rozmawialiśmy z wieloma rodzicami i każdy z nich podziela nasze zdanie – maszyny w galeriach to złodzieje dwuzłotówek.

Maluch chce więcej i więcej, a tłumaczenia rodzica, że brakło już dwuzłotówek na nic się zdają. Męczy i dręczy, a człowiek tylko się modli w duchu by wystarczyło cierpliwości i nerwy nie puściły. Doskonale rozumiem, że wszystko jest dla ludzi i wiele dla maluchów, ale ciężko wytłumaczyć dziecku, że może skorzystać tylko z jednej zabawki, gdy wkoło ma ich około dziesięciu, a w dodatku każda inna. 30 sekund wydawania odgłosów przez nią, nie są warte nawet tych 2 złotych.

Nie cierpień tych maszyn i na prawdę staram się mijać je szerokim łukiem. Niestety, nasze nieszczęście wyrastają jak grzyby po deszczu. Dostaliśmy raz nauczkę i wiemy, że jak raz wsiądzie to już nie wyjdzie, dlatego zakupy z Arkiem w dużych galeriach odpadają całkowicie, bo więcej krzyku i płaczu o te maszyny niż cala wyprawa jest warta.

A Wy jaki macie stosunek do automatycznych samochodów, samolotów, koni itp? Wasze dziecko też z nich nie chce wyjść, a maszyna pochłania wszystkie drobne za kilkadziesiąt sekund zabawy?

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

10 odpowiedzi

  1. Pamiętam siebie jako dziecko jak lubiłam takie karuzele, samo siedzenie i wyobrazanie, że jadę na koniku sprawiało mi ogromną frajdę. Mam to szczęście, że Antek boi się tych maszyn jak są włączone 🙂 wiec pobawi się przy takiej i idziemy dalej a dwa złote dalej w portfelu.

  2. pamiętam jak raz w Parku Jordana (!) pozbyłam się małej fortuny, bo i jedno i drugie koniecznie chcieli wypróbować wszystkie maszyny! W galeriach mało razy na tych ustrojstwach jechali, na szczęście 🙂

  3. Ja jako dziecko nie szalałam na punkcie tych zabawek. Pewnie było ich mniej… Optymistycznie patrzę w przyszłość i mam nadzieję, że moje urwisiątko odziedziczy ten brak skłonności po mnie 😉 Pozdrawiam

  4. Z punktu widzenia biznesowego – chyba nic lepiej nie zarobi na „metrze kwadratowym” niż taka maszyna. Z jednej strony powiem tak – mam kilka maszyn – na szczęście nie są to bujaki. Kupowałem dawno temu do baru, który prowadziłem w turystycznej miejscowości. Kupiłem więc i stół do bilarda – za kwotę około 10tys, czy piłkarzyki za 2 tys. Okazało się jednak, że gdyby nie „taki automacik z piłeczkami i pierścionkami” który kosztował tysiąc złotych wszystkie maszyny by się nie zwróciły. Największy zysk okazał się właśnie na „łapaczu maskotek” i tych „pierdółkach” po złotówce. Więc biznesowo – te maszyny są fajne.

    Patrząc jednak z drugiej strony – tym razem rodzica. Przerażające jest to o czym napisałaś. Wiedziałem, że maszyny są rozstawiane w chwytliwych miejscach, nigdy jednak nie sądziłem, że galerie obstawiane są tak, aby dziecko „koniecznie skorzystało”. Jak więc widać, ktoś wpadł na wspaniały pomysł by rodzicom życie uprzykrzyć. Uważam, że tego typu maszyny powinny być, ale nie powinny manipulować dzieci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *