Ja niestety nie mam talentu do pieczenia i nie potrafię z niczego wyczarować cudów. Dlatego ufam tym, którzy na tym znają się doskonale i jeszcze w cudowny sposób dzielą się swoją pasją z innymi. Tak poznałam Grażynkę, blogerkę maszmamoplacek.pl, która każdym swoim przepisem umieszczonym na blogu, sprawia, że mam ochotę u niej zamieszkać. Zresztą przekonajcie się sami i koniecznie wypróbujcie jej niezawodny przepis na pierniczki!
PRZEPIS NA PIERNICZKI
- 250g miodu
- 150g drobnego cukru
- 2 łyżki kakao
- 40 g przyprawy do piernika (ja dodaję też mielony anyż, bo lubię pikantny smak)
- 100 g masła (zagotować w rondelku, przestudzić)
- 600 g mąki
- 1 łyżeczka sody
- szczypta soli
- 2 jaja
Mąkę przesiać i dodać pozostałe plus przestudzoną masę.
Można miksować chwilę. Uformować kulę. Pozostawić w temp pokojowej na drugi dzień lub wsadzić na 1 godzinę do lodówki, polecam dać do lodówki. Ciasto podzielić na części, wałkować podsypując mąką, wykrawać kształty. Piec pierniczki 7-10min w temp 180-200 (zależy od grubości i wprawy)Gotowe pierniczki, które są dobrze upieczone są nieco miękkie po wyjęciu, a po kilku minutach robią się twarde i kruche. Mniejsze elementy trzeba piec krócej. Duże i grube pierniki lubią posiedzieć nawet do 12 minut. Kwestia wyczucia, musicie próbować i obserwować.
Z tej jednej porcji wychodzi mi ok 50 wielkich pierników i 60 średnich.
Lukier robię ucierając cukier puder z białkiem i sokiem z cytryny. Robię to robotem na baaaaardzo wolnych obrotach aż do uzyskania gęstej kluchy, dawniej robiłam ręcznie w makutrze.
Odstawiam do lodówki by usunąć bąble powietrza, ponownie ubijam i uzyskuję pożądaną konsystencję: do konturów gęsta, do wypełnienia bardziej lejąca. Kwestia proporcji lukru jest od lat dla mnie kwestią „na oko” – nie napiszę Wam proporcji, bo ich nie ma. Każde jajko jest inne. Kwestia prób i błędów.
Najlepiej zrobić lukier w dużej misie, a potem podzielić na kilka mniejszych porcji i dodawać barwniki lub rozrzedzać lukier/zagęszczać go białkiem lub sokiem z cytryny, przy czym sok z cytryny to zawsze ryzyko, że lukier odpadnie z pierniczka.
Lukier można przechowywać do 2 dni w lodówce. Pierniczki wiszą u mnie do lutego i nadal są dobre.
Do barwienia używam barwników głównie w proszku, ale do Waszych domowych wyczynów wystarczą barwniki w żelu Dr.Oetker dostępne w sklepach.
Jeżeli chodzi o gotowe lukry w paście czy proszku do rozrobienia – nie wypowiem się, bo nie używam. Wolę sprawdzone, proste metody i dobre składniki.
Narzędziem moim do lukrowania jest woreczek: strunowy lub cukierniczy z odciętą końcówką. Malutką lub większą, w zależności od tego co robię. Nie używam tylek, chociaż Mikołaj przyniósł mi w tym roku cudowne maciupeńkie tylki i może ich użyję do pierników, nie tylko do babeczek.
Niektórych pierniczków nie lukruję, a tylko odciskam wzorki stempelkami do ciastek.
Pierniczki, które po polukrowaniu stają się gąbczaste można podsuszyć w piekarniku w 30 stopniach, drzwiczki uchylone.
Kilka spraw:
– przepis jest sprawdzony, ale każda partia piecze się inaczej, bo to zależy od rodzaju miodu, mąki i jaj.
– z miodu spadziowego lubią się przypalić w ostatnich minutach więc uwaaaagaaaa
– trzymamy w puszce/słoju i wieszamy na choince (na choince wieszamy tylko twarde i suche pierniczki) lub na 2 dni przed pożarciem wsadzamy do puszki połowę jabłka i mamy gotowe do jedzenia pyszne pierniki
– ciasto, które dłużej leżakuje w lodówce robi się bardziej pulchne, przez co pierniczki wychodzą grubsze i są bardziej miękkie od razu, do lukrowania kiepskie.
Aaa! Najważniejsze: dziurki robi się cienką słomką, przed pieczeniem.
Ma kobieta talent, prawda? 🙂
6 odpowiedzi
Dziś zrobiłam zakupy i jutro zabieram się za pierniczenie właśnie z przepisu Grażynki. Owszem, kobieta ma niesamowity talent i to nie tylko do pieczenia 🙂
gotowanie też jest jej mocną stroną 🙂
Chyba zrobię pierniczki… 😉
chyba musisz! 🙂
Oj jak chciałabym umieć tak cudnie polukrować pierniczki 🙂 moje wyglądają raczej jak przedszkolaka
niestety nie możemy mieć wszystkiego 🙁 ja też tak cudnie nie potrafię 🙁