Każdy kto myśli o podróżach, kiedy nie ma swojego maleństwa nie wyobraża sobie, żeby mógł z nim nie podróżować kiedy go będzie posiadał i też są tacy, którzy nie wyobrażają sobie aby gdzieś w dalsze trasy wybierać się z dzieckiem. Kiedy dochodzi co do czego najczęściej wszystko co wcześniej planowaliśmy odwraca się o 180 stopni i zaczynamy na naszej drodze zauważać pewne przeciwwskazania. Nie ma co się oszukiwać, podroż z dzieckiem jest o wiele mniej komfortowa niż bez niego, liczba bagaży drastycznie wzrasta, a lista rzeczy które trzeba zabrać wcale nie maleje. Dochodzą też inne czynniki jak np. reakcja naszego dziecka podczas lotu, jazdy samolotem itp. Wszystko to czasem sprawia, że nam się odechciewa wszystkiego i zamiast lotu w ciepłe kraje wybieramy jazdę nad pobliskie jezioro, bo bliżej, samochodem i wygodniej, no i ile się tam wszystkiego do bagażnika zmieści.
Ja chyba jestem trochę z innej bajki, bo ja od samego początku chciałam wszędzie zabierać już nie małe maleństwo. Nigdzie nie widziałam żadnego problemu. Co się nie zmieści do plecaka to upcham gdzie indziej, najważniejsze aby udało się to w miarę normalny sposób ogarnąć. Wiem, że na samym początku potrzebowałam udowodnić sobie, że się da! I to nie jest żaden zabrać malucha w świat. Wiedziałam jedno, że aby zacząć podróżować z dzieckiem, muszę TO przezwyciężyć! I najlepiej zacząć od samego początku, aby za bardzo jeszcze rozum nie brał góry, bo kiedy zaczynamy wszystko dosadnie analizować to odechciewa nam się jakiejkolwiek podroży.
STRACH.
Właśnie aby zacząć podróżować z dzieckiem, musimy przezwyciężyć swój strach. Strach przed nieznanym, który oczywiście jest normalny, jednak my jako rodzice czasem przesadzamy.
Co to będzie? Jak to będzie? A co jeśli to i to się stanie? Co wtedy zrobimy? A jak tego braknie? A jak to się nie uda? Jak tego nie znajdziemy? Jak sobie poradzimy?
Dostaję od Was często wiadomości jak najlepiej zacząć podróżować z naszym maluchem i nie macie na myśli od razu rzucanie się na głęboką wodę i lot do Ameryki tylko nawet po naszym kraju. Zawszę odpisuję, że nie ma na to jednego przepisu ale najważniejsze jest chcieć i zacząć działać, bo samo nic się nie zrobi, a na siłę to też nie jest żadna frajda.
Ja doskonale wiem, że po drodze zawsze może nas spotkać coś niespodziewanego i możemy w jakimś stopniu się do tego przygotować ale nigdy w 100%! Piszę to też jako rodzic dziecka nie w pełni sprawnego. Chodź na samym początku staraliśmy się bardzo dokładnie przygotować, sprawdzaliśmy okolicę z dostępności szpitali, mieliśmy numery, przetłumaczoną najważniejszą dokumentację, a mimo to nigdy nie pomyśleliśmy o tym, że zwykła dętka, głupia dętka może nam zmienić całkowicie wyjazd kiedy zostanie przebita. Nigdy nie braliśmy takiej opcji, ale człowiek się uczy zbierając doświadczenia.
Niczego nie jesteśmy wstanie zaplanować w 100%. Są rzeczy od nas całkowicie niezależne. Nie mamy wpływu na opóźnienie samolotu, pogodę, zgubiony bagaż czy brak niegazowanej wody w sklepie. I trzeba o tym pamiętać. Naszym zadaniem jest zrobienie wszystkiego aby przeżyć bez tego bagażu pierwsze dni, znaleźć inny sklep itp. Nie przejmować się tak strasznie wszystkim. Szczerze mówiąc wystarczy zrobić ten pierwszy krok, pokonać strach i później tak nas wszystko wciągnie, że nie będziemy nawet pamiętać co stanowiło problem, czego się baliśmy.
Nie szukajmy problemów tam gdzie ich nie ma i bierzmy się do roboty. Nic samo się nie zaplanuje.