NAJWIĘKSZE UTRAPIENIE DZIECI – NIESPEŁNIONE AMBICJE RODZICÓW

Chciałam grać w ręczną w podstawówce i gimnazjum, kochałam ten sport i chciałam, by mama pozwoliła mi dalej się szkolić w klubie. Błagałam, ale była nieugięta. Nie było nas stać na pokrycie kosztów jakie wiązały się z dojazdami, odzieżą i innymi rzeczami, które były potrzebne do grania. Była twarda jak skała! Miała nas sześcioro i nie mogła wyróżniać żadnego z nas. By później nie było pretensji. Czemu Marzena może, a ja nie? Poszlibyśmy z torbami, gdyby wtedy każde chciało jakiejś dodatkowej rozrywki.

Moje niespełnione marzenie nie doczekało się realizacji. Nie zostałam profesjonalną szczypiornistką i nie możecie mnie zobaczyć na mistrzostwach itp. Szkoda mi trochę tego, ponieważ kochałam ten sport bardziej niż bardzo. Dawniej mało kto uczęszczał na takie dodatkowe zajęcia, bo rodzice  nie widzieli sensu wydawania pieniędzy. „Idź sobie pobiegaj i pograj koło domu” słyszałam nie raz.

Jasiu rano idzie do szkoły. Po zajęciach wraca tuptusiem na obiad i zaraz przychodzi do niego Pani od angielskiego i tak 3 razy w tygodniu. Dwa razy w tygodniu o tej samej porze ma język niemiecki. Później, co drugi dzień piłka lub gra na fortepianie. Raz w tygodniu obowiązkowo ma zajęcia z rysunku, bo w przyszłości ma być architektem, a rysunek to podstawa. A jeszcze służy w kościele 3 razy w tygodniu. Jasiu ma 7 lat.

Tak teraz wygląda rzeczywistość większej części dzieci. Basen, teatr, śpiew, piłka, języki można było by tak wymieniać bez końca, jednak czy wszystkie zajęcia naraz mają sens? Oczywiście zajęcia pozalekcyjne przynoszą dzieciom wiele korzyści i chcemy aby nasze dziecko w tych ciężkich czasach było jak najlepiej wykształcone i mogło wybierać pracę jaka mu się tylko podoba, a nie pracował tam gdzie go przyjmą.

 

Tylko czy tu chodzi o dobro naszych dzieci czy niespełnione nasze ambicje?

 

Jestem pewna, że poślę Arka na lekcje koszykówki, (gdyż nie jestem pewna czy znajdę dla niepełnosprawnych piłkę ręczną), ponieważ chcę by spróbował tego sportu i poczuł ile radości on daje. Jednak wiem, że gdy nie spodoba mu się i stwierdzi iż nie chce grać, odpuszczę. Jaki sens jest naciskać i zmuszać do czegoś dziecko czego zwyczajnie nie chce. Natłok zajęć oraz zmuszanie naszej pociechy nie jest dobre dla niego. Rozumiem, że współczesnym świecie brak perfekcyjnego języka angielskiego czy niemieckiego jest skreśleniem ze społeczeństwa, ale nie każdy ma do nich zdolności. Jak nie ten to znajdzie sobie inny. Nie tylko te dwa istnieją. Wręcz przeciwnie, modnie jest teraz być innym.

Tak wiem, że Ty miałaś/eś ciężko bez posiadania pewnych umiejętności, których nie mogłeś/aś szkolić gdyż rodzice na to nie pozwolili albo nie było ich na to stać. Jednak to nie oznacza, że Twoje dziecko musi posiadać wszystkie umiejętności tego świata. Czasem trzeba przystopować, rozluźnić grafik, by znaleźć czas na wspólne spędzanie czasu, którego nie zastąpią żadne zajęcia pozalekcyjne.

 

A swoje niespełnione ambicje schowaj do kieszeni, by dziecko mogło robić to co lubi, a nie to czego nie zdążyli zrobić lub nauczyć się rodzice.

 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

13 odpowiedzi

  1. Ja obiecałam sobie, że nie będę organizowała dziecku 100% dnia dodatkowymi zajęciami. Chcę, żeby mój syn oprócz nauki miał również czas na zabawę. Nie chcę zabierać mu dzieciństwa ani wybierać za niego kierunku studiów. Mogę podpowiedzieć, ale moją rolą jest wspieranie go w podejmowaniu decyzji. Chcę iść za nim zawsze krok z tyłu żeby w razie problemu wiedział, że ja jestem obok niego i mu pomogę

  2. To jest trudne zadanie – proponować różnorodne zajęcia i obserwować, w czym nasze dziecko najlepiej się realizuje, gdzie może zacząć się pasja. Tak, żeby nie przesadzić i zachować w tym wszystkim umiar. Grafikom wypełnionym od rana do wieczora mowię zdecydowane nie, ale mądremu doradzaniu i kierowaniu – jak najbardziej tak. Bylyby nie było to realizowanie własnych ambicji właśnie.

  3. fajne określenie że modne jest teraz bycie innym:) zgadzam się z tym!!! ile to ludzie robią żeby się wyróżnić…

  4. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby za pośrednictwem dziecka, spełniać swoje ambicje czy marzenia dzieciństwa. Miałam to nieszczęście, że rodzice bardzo chcieli mojego wyksztalcenia. Sami byli po podstawówce i liceum było obowiązkiem, studia też. Nikt się mnie nie pytał czy chcę studiować akurat na tej uczelni, w tym mieście. Tak miało być i już. Tanim kosztem do celu.
    Skutki tego są marne. Studiów nigdy nie skończyłam. I mam to w nosie. Na studia zawsze jest czas. Wiem, że jeśli będę tylko chciała, mogę na nie pójść w kazdej chwili.
    Wiem też, że nigdy nie zmuszę dziecka do czegoś, czego nie będzie chciało. To jego życie i on ma o nim decydować. Mogę mu pomóc, doradzić, nakierować. Nie zamierzam kazać.

    1. Bardzo Ci współczuję i tego co przeszłaś chciałabym uniknąć w wychowaniu Arka. Moi rodzice bardzo chcieli abyśmy skończyli jak najlepsze uczelnie ale nie naciskali i nie wybierali kierunków. Powiedzieli, że to nasza decyzja i my będziemy z takim wykształceniem żyć 🙂

  5. ja chyba nie mam niespełnionych ambicji z dzieciństwa. mam sporo marzeń i rzeczy, które chciałabym zrealizować, ale mam jeszcze mnóstwo życia przed sobą (a przynajmniej mam taką nadzieję), więc zamierzam sama je zrealizować. jeśli dziecko będzie chciało ze mną, zapraszam, jeśli nie – pójdę sama. ja chodziłam na wiele zajęć pozalekcyjnych i wszystkie wybrałam sama i tylko do mnie należała decyzja, które zostają, a z których rezygnuję. co do wykształcenia to rodzice nie nalegali na żadne konkretne, jedyny warunek jaki mi postawili to taki, żebym w przyszłości miała w jaki sposób zarobić na godne życie, a czego będę do tego potrzebować to już ja wiem najlepiej. owszem, byli źli jak oblałam rok na studiach, dlatego, że po liceum de facto byłam z niczym, ale studia i tak skończyłam. nie rozumiem też kompletnie tego realizowania niespełnionych ambicji na dzieciach, bo mi chyba to by nie dało satysfakcji. owszem, moje dziecko było by świetne w czymś, w czym ja chciałam być, ale to nie zmienia faktu, że ja nadal tego nie osiągnęłam. moje dziecko ma swoje życie i sukcesy odnosi na swoje konto, a nie na moje. to co osiągnie w życiu, to będą jego osiągnięcia, a nie bezpośrednio moje

  6. Można się zapędzić w organizowaniu czasu dziecku za daleko. zaczyna się niewinnie od jednych zajęć, tak było u nas, basen. Potem piłka bo koledzy chodzą i bardzo bardzo chciał. Od września zaczyna się szkoła, pierwsza klasa więc trzeba nawyk siadania do lekcji nabyć 🙂 A syn chce na karate jeszcze bo przyjaciel chodzi i on też by chciał. Nie da rady, zajęcia się nakładają, z czegoś trzeba zrezygnować. tata kusi żeglarstwem, też się synkowi podoba i już planuje jak będzie się uczył pływać na optymistach. Niestety….wszystko na raz nie da się ogarnąć. Dziecko musi mieć czas również na zabawę, wygłupy i bieganie na podwórku. Doba nie jest z gumy ani dla rodzica ani dla dziecka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *