LISTA BŁĘDÓW, KTÓRE POPEŁNIASZ… I NAWET NIE JESTEŚ ICH ŚWIADOMY

 

Matka to matka (tatusiów też się to tyczy!). Miliooooooooooooon spraw na głowie, ciągle towarzyszący temu pośpiech, który czasem może przyczynić się do tragedii. Nie zdajemy sobie sprawy z błędów, które popełniamy do momentu gdy wydarzy się niespodziewana sytuacja. Olewamy je ciesząc się, iż tym razem się nam upiekło. Zapominamy o tym co istotne i jak bardzo przy dziecku trzeba uważać. Ja też popełniłam te błędy. Jak sobie o nich przypominam pukam się w czoło i dziękuję Bogu za to, że moje dziecko nie wykorzystało mojej lekkomyślności, a z nią nie wydarzyła się żadna tragedia czy nieprzyjemna sytuacja. Jednak za każdym razem obiecuję poprawę i w 99% widać jej efekty.

 

A poniżej najczęściej popełniane przez nas lekkomyślne błędy:

 

DAWANIE DZIECKU KLUCZY OD SAMOCHODU

Nawet nie uwierzycie, że tak niepozorna rzecz jak klucze w rękach dziecka, może przysporzyć nam wiele problemów! Lidia z KidsTravel.pl wstawiła jakiś czas temu filmik z akcji. Maluch Lidii bawiąc się kluczykami na swoim foteliku, przez przypadek zamknął samochód. Tłumaczenia dwuletniemu dziecku jak z powrotem otworzyć, na nic się nie zdały. Mamie młodego dowcipnisia pozostało zadzwonić na Straż Pożarną, która z niebywałą szybkością i precyzją wybiła szybę, ratując uwięzionego malucha. Oglądając to pomyślałam sobie od razu. Jaka ze mnie idiotka. Przecież nie raz daje Arkowi klucze, idę schować wózek, odbieram je od niego i jedziemy. A gdyby tak się zamkną w momencie kiedy idę do siedzenia kierowcy? Jeszcze w trakcie największych upałów czy mrozów. Nie chcę sobie nawet wyobrażać co by się działo i jakie mogło to mieć skutki. Obecnie za każdym razem zmierzając z Arkiem sama do samochodu przypominam sobie o tym i z całej mocy trzymam klucze w ręce, by przypadkiem nie dostały się w małe łapki.

 

OSTRE PRZYRZĄDY

Śniadanie. Przy stole robimy wszyscy wspólnie kanapki. Gwizdał czajnik. Wstaje by zrobić herbatę. Słońce za oknem zapowiada udany dzień. Wracam z ciepłym napojem do stołu. Widok, który zastaje przyprawia o zawal serca. Arek trzyma nóż w ręce za ostrze, które przecięło mu rękę. Krew tryska na wszystkie strony. Straszne prawda? Na szczęście ta sytuacja nie miała miejsca, jednak gdy sobie pomyślę że coś takiego mogło mieć miejsce, od razu chowam wszystkie ostre przyrządy daleko od wzroku dziecka. By przypadkiem nic go nie podkusiło. Chwila nieuwagi, a zwykły dzień staje się koszmarem. Nie wspominam już o wyrzutach sumienia. Noże, nożyczki, obcinaczki wszystko po użyciu chowamy.

 

ZAMYKANIE DRZWI

W mediach głośna była sytuacja, gdzie chłopiec wyszedł z domu gdy pilnowała go babcia, który cudem został odratowany w szpitalu z powodu wychłodzenia organizmu. Sytuacja dziwna i przerażająca. Od tego momentu, zawsze zamykam drzwi na dwa spusty i klucz chowam w miejscu, do którego Arek nie ma dostępu i o którym nie ma pojęcia, by w momencie gdy przyjdzie mu coś głupiego do głowy nie stała się tragedia. Dzieci mają przeróżne pomysły i mimo iż czasem tego nie pokazują powinniśmy mieć się na baczności.

 

SCHODY

Niby o tym wie i przestrzega, ale zawsze gdy zbliża się do nich czuje ogromny niepokój. Raz może sobie zapomnieć, że tam się znajdują i pod wpływem prędkości spadnie z nich. Nawet nie chcę sobie wyobrażać tej sytuacji, dlatego zawsze trzymam go przy sobie gdy w pobliżu się znajdują, przestrzegając przy tym Arka o konsekwencjach. Jednak gdy schody mamy w domu, oczywisty jest fakt, że nie jesteśmy w stanie non stop chodzić za naszymi dziećmi, dlatego wtedy należy pamiętać o odpowiednich zabezpieczeniach.

 

ŚRODKI CHEMICZNE

Chwilkę temu na tapecie były dopalacze i wiem że środki chemiczne to ich tańsze odpowiedniki, no ale chyba nie chcecie by Wasze dziecko miało energie do samego ranka lub jeszcze dłużej? A tak na serio, to w końcu są środki chemiczne zawierające EEEEE składy, więc nawet nie wiemy jakie cuda mogą się po nich dziać. Więc trzeba z nimi uważać i zawsze chować. Bo te nasze małe cuda to wszystkiego chcą próbować.

 

WRZĄTEK

W skrócie! Raz na sali leżał z nami chłopczyk. Cały w bandażach. Codziennie niemiłosiernie płakał. Najgorsza była zmiana opatrunku. Krzyk, łzy, bezradność. Mama zrobiła sobie kawę. Podobno stała już dobre 10 minut.”Ja jeszcze pranie powiesiłam i nowe nastawiłam zanim zaczęłam ją pić”. Mały podbiegł i ściągnął, wylewając na siebie cały kubek cieczy. Kawa pozostawiła na jego ciele liczne oparzenia, które jeszcze jak na złość nie chciały się goić. Coś niewyobrażalnie strasznego!!! Ta sytuacja powinna być przestrogą dla każdego z nas. Często zapominamy lub w pośpiechu robiąc 5 rzeczy na raz, bo ”mały się teraz bawi i mogę” kładziemy nawet nie myśląc gdzie coś gorącego. Codzienny, wieczorny szloch matki i nieustające jej obwinianie zapamiętałam dość dobrze.

 

A czy Wy ostatnio zdałyście sobie sprawę ze swojego lekkomyślnego błędu?

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

8 odpowiedzi

  1. Kiedyś leżałam w szpitalu, a razem ze mną mama z maleńką córeczką, która dopiero co uczyła się chodzić. Podpełzła na czworakach do stołu, wstała i wylała sobie na klatkę piersiową gorącą herbatę. Rozdzierający serce widok, gdy ta mała ciemnooka kruszynka płakała przy zmianie opatrunku lub gdy nieodpowiednio upadła.

  2. Spędzając mnóstwo czasu z siostrzeńcem stałam się prawdziwą maniaczką chowania niebezpiecznych przedmiotów:) Ze swojej strony mogę dodać, że ważne jest też odpowiednie zabezpieczenie szafek. Moja młodsza siostra swego czasu dostała się do ślubnej zastawy dziadków, stłukła prawie wszystko co znalazła, a najgorsze, że mogła sobie zrobić krzywdę.

  3. Widziałam dwuletnie dzieci, które kroiły warzywa ostrymi nożami. Były nauczone jak to robić i nigdy żadne nie zrobiło sobie krzywdy. Wiem, że trzeba zachować we wszystkim umiar i rozsądek ale jestem trochę za tym, żeby nie izolować dzieci od wszystkiego na siłę. Pod okiem rodziców ale pozwólmy czasem dziecku zrobić sobie „krzywdę”, żeby samo zdobyło bezcenne doświadczenie. Byłam rok za granicą, w kraju gdzie ludzie żyją bardzo prymitywnie w porównaniu do nas i tam malutkie dzieci nie tylko korzystały z ostrych narzędzi, bawiły się przy rozgrzanych, metalowych piecach a nawet jeździły i ścigały się konno (mówi się, że Mongoł najpierw uczy się jeździć konno a potem chodzić). I wychowywane tak były całe pokolenia od setek lat.

  4. Moj syn scigal sie z siostra,mial okolo 2,5 roku, biegnac uderzyl o framuge drzwi,rozcial czolo gleboko.szwy,szpital,podejrzenie wstrzasu( Bo nie plakal przy szyciu) , ,3 koszmarne dni w szpitalu , nie mogl jesc tylko pic. Musialam ukrywac sie z bulka raz dziennie zeby nie bylo mu zal, koszmar. Rok pozniej bawily sie mala pileczka w pokiju i bum w kaloryfer.to samo miejsce. I znow szwy. Obeszlo sie bez szpitala ale uslyszalam pare niemilych slow:/ a to tylko dzieci:|teraz jak biega a ma 6 lat to mnie slabi

  5. ja parę dni temu dałam synkowi zwykły widelec do jedzenia naleśników (już od jakiegoś czasu go używa a wcześniej miała plastikowy) no i jak siedział w hoteliku do karmienia i miała akurat widelec w buzi to zawadził o stolik i sobie przetarł tym widelcem o podniebienie:( pełno płaczu trochę krwi;( a ja się zastanawiam teraz czy to nie za wcześnie mu daję takie sztućce czy to tylko przypadek…

    W każdym z wyżej wymienionych przypadków dzieci mogą sobie zrobić krzywdę. a jeżeli chodzi o schody to od małego uczyłam córkę wchodzenia i schodzenia po nich i po mimo że spędziłam przy tym wiele czasu to bardzo się z tego powodu ciesze bo zawsze byłam pewniejsza że córka da sobie radę..

  6. Myślę, że dzieci od małego należy uczyć co jest niebezpieczne. Dobrym pomysłem jest oznaczanie charakterystycznymi nalepkami niebezpieczeństw w domu, np. przy oknie, kuchence, czajniku, piekarniku itd. Ale równocześnie należy zachować umiar. A co do niebezpieczeństw pamiętam jak mój kilkuletni syn w kawiarni jedząc ciastko zablokował sobie łyżeczkę między zębami. Pamiętam histerię syna i przerażenie na twarzy męża. Na szczęście udało mi się wyciągnąć łyżeczkę z ust, choć nie było łatwo. I kto by pomyślał, że łyżeczka w rękach kilkulatka może być niebezpieczna?

  7. Rodzice musią być czujni i z dużą wyobraźnią. Ja teraz jestem na etapie oglądania naszego mieszkania z perspektywy raczkującego brzdąca, bo zaczyna się ciągnięcie szuflad, czy fascynacja kablami…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *