ZOSTAĆ RAZ NIEZAUWAŻONYM

 

Jechałam ostatnio autobusem. Żadna nowość, dość często poruszamy się po mieście komunikacją miejską. Wolę stać w korku za 1.40 zł, a nie za 10 razy więcej. Jak szkodzić środowisku to grupowo. Prawda? I w dodatku za małe pieniądze ze swojej strony. Autobus jak autobus, nic szczególnego. A jednak coś pobudzało ludzi, ponieważ po całym pojeździe roznosiły się dziwne spojrzenia, śmiechy, szepty. Jak u każdego ciekawość włączyła się od razu. Co ich tak interesuje?

 

Siedziała, a raczej zajmowała dwa siedzenia pewna Pani. Potężna Pani. Jej ogromną posturę nie potrafił zakryć nawet największy podkoszulek. Tłuszcz wylewał się z każdej możliwej strony. Nie wyglądało to dobrze. Nie wiedziałam czy to otyłość spowodowana obżarstwem czy chorobą. Nie wiedziałam – nie komentowałam, nie śmiałam się, a w jednym nawet rozumiałam ją dobrze, wręcz doskonale.

Nikt z autobusu jej nie przeoczył.

 

Wiem co czuła, jak okropne są te spojrzenia, ta świadomość, że wszyscy ludzie mają na Twój temat tak dużo do powiedzenia. „Grubaska”, „Jak mogła się tak spaść” słychać było dość dobrze.

Na pewno do niej też dotarły. Siedziała nie wzruszona. Jestem pewna ze wypłakała już swoje i teraz potrafi z tym żyć.

 

Tak strasznie się „cieszę”, że bez pokazywania czterech liter zostaliśmy nagle bez proszenia celebrytami. Tam gdzie się pojawiamy od razu każde oczy zwrócone są na nas. Nie musimy nic robić, wystarczy, że towarzyszy nam Arek i już jesteśmy w centrum uwagi. Nikt nie przejdzie obok nas obojętnie. Nawet zagraniczne osoby zwracają na nas uwagę, co niektórym celebrytom rzadko się zdarza, bo nikt ich nie rozpoznaje, a na nas każdy zwróci uwagę i poświęci czas by przeskanować sylwetkę. Na pierwszy rzut idzie Arek, później szybkie spojrzenie na nas i jeszcze raz Arek, a czasem zdąży jeszcze raz spojrzeć na nas przez ramię.

 

Coraz bardziej zauważam przepaść jaka dzieli nas od innych bardziej cywilizowanych krajów. Dzieci w całych protezach wychodzą na spacer. Zresztą nie dziwię się, ponieważ na pierwszym chodniku albo wpadłoby w dziurę lub zaliczyło upadek.

Tam nikt nie dziwi się, ani nie pyta „Co to?”, ”Nigdy się z czymś takim nie spotkałem” słyszeliśmy już nie raz.

 

 

Zdarzały się też dziwne sytuacje, kiedy Pani mijająca nas stwierdziła, że fajnie to sobie wymyśliliśmy, zamiast spacerówki, dziecko takim wozić. Był też Pan, który pytał nas gdzie taki wózek można wypożyczyć, chętnie by dziecko powoził. W takich sytuacjach staramy się obracać wszystko w żart, choć zniesmaczoną minę ciężko czasem ukryć.

 

Szkoda, że nasze społeczeństwo jest tak mało doinformowane. Tak wiem, jak dziecko jest w spacerówce to nie widać choroby, jednak całe życie nie da rady nią podróżować. Zresztą następuje inny etap w którym mały człowieczek chce samodzielnie pokonać pewne odległości. Przecież cały czas obserwuje swoich rówieśników, którzy w wieku 2 lat sami dreptają po podwórku, a jego nadal pcha mama i sadza w spacerówkę. Dziecko też potrzebuje swobody, możliwości wyboru drogi, a nie tylko podporządkowania się rodzicom i ich kierunkowi jazdy. Kiedyś trzeba zakończyć ten etap i pozwolić iść dalej. My rozpoczęliśmy nowy etap jakieś pół roku temu. Doskonale pamiętam pierwszy spacer, Arka na wózku.

Jego radość.

Nie chciał wracać.

Mógł jeździć do upadłego.

 

Jednak bardzo czuliśmy na swoich plecach jak wzrok wszystkich przechodniów wypalają nam dziurę. Taką dużą. Nie zobaczyliśmy nikogo kto by na nas nie spojrzał i przez dłuższą chwilę na nas nie patrzył. Było dziwnie. Bardzo dziwnie. W tym momencie dotknęło nas uczucie o którym nie mieliśmy w ogóle pojęcia. Nie można było zrobić ani jednego kroku bez czyjegoś wzroku.

 

Bycie w centrum uwagi nie pasowało nam bardzo.

Nie tego chcieliśmy. Normalny spacer był naszym celem. Oswajaliśmy się z tym uczuciem dłuższą chwilę i nie było łatwo. Teraz jest to nam obojętne. Musieliśmy się nauczyć z tym żyć. Wiedząc, że jesteśmy obserwowani na każdym kroku.

 

Mamy nadzieje, że dzięki nam wózek i tak małe dziecko nie będzie dla coraz większej części ludzi nowością i inne dzieci wraz z rodzicami będą mogli swobodnie przejść ulicą bez czucia na swoich plecach setki spojrzeń.

 

Będzie to normalny widok.

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

30 odpowiedzi

  1. O tak nasze społeczeństwo jest nadal daleko w tyle.. czasami obserwuje się sytuacje gdzie występuje „zero tolerancji” w stosunku do innych. . Przecież każdy jest taki sam czy siedzi , chodzi czy jest gruby czy chudy czarny czy biały. . . Ech.. rozumiem ze bycie w centrum akurat takiej uwagi jak opisalas nie jest przyjemne. . Co tu dużo mówić musimy stawić temu wszystkiemu czoła. . A z czasem może zaczniemy postrzegać niepełnosprawność jak normalność. . Przecież osoby na wózkach dziś robią wszystko na co mają ochotę..i nikt nie będzie robił sensacji :)))

  2. to przykre że tak jest. że tak ludzie reagują. dobrze ze o tym piszesz. bo mysle ze wiele osob nie wie jak sie zachowac gdy widzi się niepelnosprawne dziecko. Nie spojrzysz – znieczulica. Spojrzysz – ciekawska. Usmiechniesz się – litujesz się. Jaka jest idealna reakcja? A może brak reakcji?

    1. Tak wiem, rodzic dziecka niepełnosprawnego czasem wyolbrzymia ale najbardziej nie lubię jak ktoś staje i perfidnie nam się przygląda :/ jeszcze mnie to drażni ale mam nadzieję, że to minie 🙂

  3. Niestety ludzie tak reagują. Jesteśmy zacofani, wiele rzecy wywołuje zdziwienie bądź oburzenie, bo jest inne różni się od standardów. Ale fajnie, że Wy zdecydowaliście się przełamać jakąś barierę, rozmawiacie otwarcie i się tego nie wstydzicie 🙂
    Lubie do Was zaglądać, bo jesteście normalni! <3

  4. I tego wam Kochani życzę!
    Spokoju!
    A spojrzeń tylko z serdecznym uśmiechem. 😉
    Arek jest przeuroczy i mam nadzieję, że część z nich będzie generowana niemożnością oparcia się wyjątkowej urodzie małego gentlemana 😉

    M.

  5. Będzie dobrze. A ludźmi się nie przejmuj – kilka lat temu patrzyli jak cielaki na dzieci na biegówkach. Pewnie część z nich naprawdę wierzy, że wózek w takiej formie jak ma Arek, jest zwyczajnym transportem jak spacerówka czy inne coś dla dziecka sprawnego ruchowo.

    Jeszcze w temacie (możesz zedytować) – jak moje dzieci kiedyś zareagowały na wózek inwalidzki: http://swinki3.blox.pl/2015/01/Ale-fajny-wozek.html

  6. Czytając ten bardzo ważny tekst pomyślałam sobie, że też bym spojrzała, Ale nie z takich powodów jak wypisane powyżej. Moje obie siostry mają chłopaków na wózkach, jestem przyzwyczajona do tego widoku. Odwróciłabym się prawdopodobnie z podziwem i uśmiechem na ustach, że zarówno rodzice jak i taki maluch świetnie radzą sobie z takim życiem jakie im dano. Nie zamykają się właśnie w 4 ścianach jak to często bywa, tylko dają dziecku to co potrzebuje – normalność a jednocześnie niezwykłość. Proszę, pomyślcie czasem o tym na spacerze kiedy ktoś się spojrzy. Ja, jeśli bym to zrobiła to tylko ze szczerej radości, aczkolwiek rozumiem, że nawet takie spojrzenia mogą krępować. Cóż…. jak było napisane w pierwszym akapicie – niestety taka natura ludzka… Życzę samych wspaniałości 🙂

  7. Mnie spotyka to za każdym razem jak wyjdę z dziećmi. Trojaczki? A które pierwsze? A jak dajecie radę? A karmiłaś piersią? A chłopczyk mniejszy? Pewnie ciężko Wam, co? Można oszaleć..

  8. moja córeczka mając 6 m-cy jak zaczęła nosić okulary, też czułam wzrok wszystkich, były pytania i często wredne komentarze, płakałam często z bezsilności i nad ludzką głupotĄ, Hania ma teraz 2 lata i nadal jest sensacją ale spojrzenia są trochę bardziej nieśmiałe pozdrawiam

  9. Oj niestety 🙁 ludzie lubią szukać sensacji .. i te głupie odzywki co wymieniłaś :(( przykre.
    My też nie długo będziemy mieć wózek .. ciekawe jak będzie.. hmmm
    ale teraz też się patrzą i oglądają… a to że nóżki inne a to że okulary.. a to że rurka tracheostomijna…
    w większych miastach już jest nieco inaczej ale w mniejszych milion spojrzeń :/ już się przyzwyczaiłam i olewam ! szkoda mi ich bo nie wiedzą co to tolerancja ! kiedy ja widzę chora osobę to nie wpatruje się w nią aż mi oczy z orbit wychodzą.. ale delikatnie.. i już. bez sensacji! mam nadzieje że z czasem Polski Naród nauczy się akceptacji różnych ludzi… niepełnosprawnych, starszych schorowanych czy obcokrajowców. ciągle są z tym problemy…

  10. Przykro mi, że dopiero gdy kogoś dotyka cierpienie zauważa jak ciężko jest być szkalowanym, wyśmiewanym. Przykro mi, że dopiero z czasem ludzie uświadamiają sobie jak to jest gdy dotyka Cię niezrozumienie, kiedy ktoś wyśmiewa Twój wygląd, Twoje problemy… Każdy z nas ma prawo do życia i bycia traktowanym jako pełnoprawny człowiek. Nikt nie jest gorszy ze względu na inwalidztwo, wygląd czy inne problemy. Cieszę się, że niektórzy pomimo swojego zachowania w szkole potrafią o 180 stopni wywrócić swój światopogląd

  11. Ja jezeli mogę zaoponuje. Nie zawsze ten ktory sie patrzy ma w oczach litosc lub pogardę. To często wlasna interpretacja doprowadza nas do łez. Moja corka ma cukrzyce i miliony razy odpowiadala ona czy my co to jest (pompa insulinowa) a dlaczego się kluje w palec itp Ja nie uwazam zeby ciekawosc ludzi byla czyms złym. Jest to naturalne. Ludzie pytają nie majac zlych intencji. Mają udawac ze nie widzą? Jest to cos innego a wiele z nich patrzy się naprawdę z zyczliwoscia. Jezeli pytaja to nasza misją jest edukowanie 🙂

  12. doskonale Was rozumiemy, Bruno dopiero w listopadzie będzie miał 2 lata a na wózku śmiga że hoho 🙂 My mieszkamy w małym mieście więc Bruna już wszyscy znają i naprawdę rośnie nam celebryta 🙂 Uparty jest jak smok, czasem są takie sytuacje że młody uparcie gdzieś chce jechać a my kierujemy go w inną stronę on ze złości blokuje koła my zabieramy mu ręce i z rykiem jedziemy, wzrok przechodniów bezcenny pewnie sobie myślą biedne to dziecko nie dość że na wózku i płacze to rodzice nie zwracają na niego uwagi – szczerze mam nadzieję że Bruno z tego wyrośnie. buziaki dla Was

  13. Może to co napiszę, nijak się ma do tematu ale jestem na etapie, w którym przyglądam się wszystkim dzieciom z żywym zainteresowaniem 🙂 po prostu lubię na nie patrzeć, bez względu na to, jak wyglądają czy co robią – każde jest piękne na swój sposób!

  14. Może to dziwnie zabrzmi, ale dla mnie to nie nowość. W lecie nie raz i nie dwa spotykałam dzieci na wózku, raz nawet zobaczyłam maluszka na rękach swojego taty bez nóg. Nie przyglądam się, przyjęłam to ze spokojem, a nie jako sensacje. Współczuje rodzicom i dzieciom, którzy muszą doznać czegoś takiego, bo sama po sobie wiem, że można się poczuć jak małpa w zoo. Wiem jakie to uczucie jak się każdy przygląda i komentuje. Ja doznaje tego co drugi dzień kiedy idę do sklepu i czytam namiętnie skład danego produktu lub wypytuje panią co sprzedaje np. mięso o różne szczegóły na ten temat, a ludzie za mną się denerwują i rzucają we mnie obelgami. Niestety, nikt nie rozumie tego, że ktoś po prostu musi się wypytać, bo inaczej może to zaszkodzić jego zdrowiu. Niestety, jeśli chodzi o różne choroby nasze społeczeństwo jest bardzo w tyle.

  15. A ja się cieszę, że są tacy rodzice jak wy i takie dzieci jak Arek i (jak w moim mieście) starsze osoby w elektrycznych „jeździkach” jak mawia Mati. Bo nawet jeśli ludzie nie zaczną rozumieć, to może chociaż im się „opatrzy” i przestaną robić widowisko z rzeczy zupełnie normalnych.

  16. Czytając ten wpis jest mi o wiele łatwiej żyć z myślą że nas te spojrzenia i pytania nie ominą. Boję się tylko tego że po którymś pytaniu albo dziwnym spojrzeniu mogę być dla kogoś niemiła (nigdy nie wiadomo kiedy będę miała gorszy dzień). Po czytaniu waszego bloga wierzę że mój synek da sobie ze wszystkim radę i mam nadzieję że będzie zawsze radosny jak wasz Arek.

  17. Nie bójcie się tego, że ludzie patrzą, niech się uczą. Dla nich to nowość ale następne pokolenie przejdzie już normalnie. Najgorsi są Ci, co znają, a odwracają głowę, udają, że nie widzą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *