Najważniejsza rada jaką otrzymałam na samym początku

Pamiętam ten dzień jak dziś. Wyszliśmy po miesiącu pobytu, ze szpitala. Pierwszy raz w domu, razem. W swoim pokoju, na swoim łóżeczku i łóżku. Wśród swoich rzeczy, tylko w swoim towarzystwie.

Pamiętam jak dziś, naszą pierwszą wizytę u pediatry. A że nam się spieszyło, bo nie było wiadomo ile będzie nam dane cieszyć się domem, wybrałam się tam jak najszybciej. Mieliśmy przypisanego innego lekarza, ale nie miał już wolnych miejsc i trafiłam totalnie przypadkiem na nią.

Pamiętam tę wizytę jakby była dziś.

Wjechałam wózkiem do gabinetu z tą miesięczną kruszynką w środku. Przy biurku siedziała starsza kobieta, która powoli starała się uzupełnić kartotekę nowego pacjenta. Pytała o wszystko, dokładnie wpisując w komputer. Była spokojna, uśmiechnięta i bardzo pomocna. Z dokładnością zbadała kruszynę, sprawdziła parę razy każdą gojącą się ranę. Powiedziała jak działać, co robić, jak układać, czym się niepokoić, a czym cieszyć. Poskładała serducho, natchnęła duszę do dalszego działania.

Przed wyjściem powiedziała coś, za co będę jej wdzięczna do końca życia.

 

„Traktuj go jak dziecko.”

 

Chyba zauważyła moje zdziwienie, bo powtórzyła ponownie.

„Traktuj go jak dziecko, które może też zachorować na grypę, może mieć biegunkę czy kaszel, a nawet gorszy dzień i focha, który w ogóle nie wiąże się w żaden sposób z jego problemami na samym początku. To niby nic, a takie istotne, by zacząć normalnie żyć.”

 

 

 

Na samym początku nie dotarło do mnie w 100% co ona miała na myśli. Przecież wszystko może wpływać na moje bezbronne maleństwo. Przecież ja muszę na wszystko uważać, chronić go jak najlepiej potrafię. Przez pierwsze pół roku jedyną opcją dla mnie w razie W, był szpital, bo gdzie jak nie tam najlepiej i najszybciej pomogą mojemu maleństwu. Kiedy już na samą myśl o szpitalu pojawiały mi się łzy w oczach, dopiero zaczęło do mnie docierać co miała na myśli Pani Doktor, o co jej chodziło.

Rozpoczęłam akcję luz. Starałam się bardziej analizować zachowania mojego dziecka, co mu odpowiada, co szkodzi, na co reaguje tak a nie inaczej. Co może mieć wpływ na to i na tamto. Jak mogę zapobiec wielu rzeczom, które mogą wpłynąć na jego zastawkę.

Uczyłam się wiele o moim dziecku, co mi bardzo pomogło w przyszłości. Przestaliśmy odwiedzać szpital, a wszystko co było związane z gorszym startem powoli odchodziło na dalszy plan. To było i jest dodatkiem do naszego życia.

 

To najważniejsza rada jaką otrzymałam na samym początku. Otrzymałam ją od świetnej Pani Doktor, na którą trafiłam zupełnie przypadkowo i która towarzyszyła nam w naszej drodze przez parę lat.

 

 

Kochana, Kochany, jeżeli jesteś na początku Waszej wspólnej drogi, chciałam się z Tobą podzielić tą radą. 

„Traktuj go jak dziecko.”

Ja wiem, że te słowa wydają się błahe i teraz bez sensu, ale za pewien czas go nabiorą. Nie szukaj wszędzie objawów schorzenia, z którym zmaga się Twoje maleństwo.  Zobaczysz, że życie stanie się łatwiejsze.

 

 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *