GDZIEŚ POPEŁNILIŚMY BŁĄD


Pierwszy banan pochłonięty w całości około 5 miesiąca życia. Smakował niesamowicie. Do dziś doskonale pamiętam jego wyraz twarzy, jak poznawał nowy smak, który mógł najpierw dobrze przebadać malutkimi rączkami, a później skonsumować ze smakiem.

Jadł aż uszy się trzęsły. To był jego ulubiony owoc z lat młodości. Później dochodziły inne produkty i w taki sposób jego dieta zaczęła się rozszerzać. Zawsze uwielbiał ziemniaki i marchewkę ale nie pogardził innymi warzywami czy owocami. Doszło też mięsko, którego stał się ogromnym smakoszem.

Pochłaniał olbrzymie ilości jedzenia i wszystko nie wiadomo jak ulatniał bokiem, bo kilogramy przybywały w zwolnionym tempie. Takiej przemiany materii nie jedna kobieta by zazdrościła, ale tak to jest, że faceci zawsze mają lepiej!

 

Tak więc szło jak z płatka…  Cieszyliśmy się ogromnie.

 

Niestety nie na długo.

 

DSC_0016

 

 

Zaczęłam naszą historię od miłości do banana. Wydawało mi się lub chyba miałam taką nadzieję, że będzie ona wieczna i nie będzie tylko dotyczyć jednego z owoców. Nadzieja matką głupich jak to mawiają. Ale nie przestaliśmy walczyć dalej. Ogromnie wierzyliśmy w to, że samo przyszło to samo przejdzie. Czas leciał a my już powoli coraz bardziej przyzwyczajaliśmy się do tego, że Arek owoców nie je i wybredny jest też co do warzyw. I tu popełniliśmy błąd. Duży błąd, który dopiero teraz sobie uświadomiłam, gdy miała miejsce powtarzająca się często sytuacja. Zawsze siadając do stołu, Arek dostawał swoją porcję, jednak nie nakładaliśmy mu surówki czy ogóra, którego i tak by nie zjadł. Straciliśmy cierpliwość i  zapał do nawracania go na lepszą drogę.

 

 

Z czasem zaczął się domagać by na jego talerzu też pojawiła się łyżka surówki czy plasterek pomidora. Nie tknął ich ale musiał mieć tak jak i my.

 

Powolutku małymi kroczkami z dnia na dzień zachciało mu się próbować nowych smaków. Leżąca obok nietknięta surówka z buraków raz na jakiś czas z nieufnością trafiała do buzi. Było to dla nas ogromne zaskoczenie i niewyobrażalny skok do przodu.

Nie spodziewaliśmy się tego. Zawsze stwierdzaliśmy, że i tak tego nie będzie jadł. Szkoda więc nakładać i męczyć się.

 

Jest już lepiej. Z dnia na dzień czasem spróbuje czegoś nowego. Nie pochłania nowości w hurtowych ilościach ale powolutku, stara się coś nowego zawsze podkraść. Nie okłamujmy się, dużo przedszkole też dało i widok dzieci, które jedzą wszystko obok niego. Nie chce odstawać i stara się iść razem z grupą.

 

 

Nie wiem gdzie pełniliśmy błąd, ponieważ my jesteśmy wszystkożerni i uwielbiamy owoce. A jednak gdzieś on musiał się wcisnąć, bo inaczej by sytuacja tak nie wyglądała. Może za szybko odpuściliśmy? Tego nie wiem, mimo iż analizowałam wszystko tyle razy, jednak wiem iż teraz nie odpuszczę. Zawsze ma na talerzu to co my!

Zawsze dostaje to co my!

I liczę na to, że zacznie jeść tak jak my 🙂

 

 

DSC_0030

 

POJEMNIK NA ŻYWNOŚĆ, BUTELKA SZKLANA – LIFEFACTORY

 

 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

13 odpowiedzi

  1. Mam syna, ucznia już. Kiedyś jadł wszystko. Poszedł do przedszkola i się zaczęło: zielona zupa nie jest dobra, brokuły bleee, brzoskwinia za miękka… Oczywiście to nie wina przedszkola ani naszych nawyków. Zwyczajnie dziecko chciało o czymś decydować, a cóż jest łatwiejsze niż decyzja co zjem, kiedy zjem lub w co się ubiorę? Są takie posiłki, gdy Arti siada i mówi „Mamo, dziś spróbuję pomidora!”. Dla mnie to spory krok do przodu i jak najbardziej go dopinguję!

    1. dokładnie: jedzenie i ubieranie – z tym drugim to mamy czasem niezłą jazdę, bo moja ksieżniczka to by najchętniej tylko w sukienkach chodziła letnich, a o rajstopach zapomnij 😛

  2. całego banana w wieku 5 miesięcy?! WOW! 😀 Moja córa też ostatnio trochę wybrzydza, własciwie mogłaby żyć o bułce i kefirku (i słodyczach oczywiście ;/). Na szczęscie to nie jest tak, że żadnych owoców i warzyw nie chce.

  3. Nasz Oli naprawdę nie wybrzydza /w przeciwieństwie do swojego tatusia/. Zje wszystko, jeśli tylko widzi, że i my jemy. Nawet w takich sytuacjach jak posiłki widoczne jest to, jak małe dzieci nas naśladują 🙂

    Być może popełniłaś błąd – ale nie sztuką go popełnić, sztuką jest go zauważyć i naprawić 🙂

  4. Mam wrażeni, że dzieci dorastają do pewnych smaków. Mój niejadek niegdyś pluł wszystkim co warzywne, a teraz surówki wcina bez problemu. Jedynie pomidora nie lubi. Nie nalegam, przyjdzie czas i na niego 🙂

  5. Tośka ma swoje ulubione owoce (jabłka, truskawki, maliny, borówki) i warzywa (pomidory, ogórki, marchewkę, buraki), innych nie tknie. Surówka do obiadu? Tylko z buraków. Gotowane warzywa? Tylko marchewka z groszkiem. Ciasto z owocami? W żadnym wypadku, owoce, tylko te ulubione, jedynie na surowo… Kiedyś zajadała się bananami, dziś nawet nie chce na nie spojrzeć, nie lubi cytrusów. Staramy się ją nakłonić do próbowania nowych warzyw i owoców – bez większych sukcesów…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *