POZWALAJMY SWOIM DZIECIOM NA WIĘCEJ SAMODZIELNOŚCI

 

Codziennie widzę tę samą scenkę.
Mniej więcej przychodzą w tym samym czasie co my.
Spędzają tam dwa razy więcej czasu niż my. Codziennie w tym samym składzie.

 

Ojciec i syn.

 

Siada wygodnie na małej drewnianej ławeczce i  przygląda się poczynaniom swojego dziecka. Obserwuje, pomaga czasem podpowie lub delikatnie pospieszy. Nie naciska, nie przytłacza, nie rozkazuje. Chłopiec powoli ściąga buty i zakłada kapcie. Odkłada na półkę czapkę.

 

Zdejmuje szalik i kurtkę. Zabiera kartę i żegnając się maszeruje do sali.

 

Każdego dnia zazdroszczę mu coraz bardziej. Z niewzruszoną miną ojciec  obserwuje poczynania swojego malucha. Z każdym dniem idzie mu coraz lepiej i coraz szybciej. Codziennie kątem oka przyglądam się jego poczynaniom. Te pokłady cierpliwości mnie zadziwiają.

Cudownie jest patrzeć jak dziecko każdego dnia robi się coraz bardziej samodzielne. Jak z dnia na dzień opanowuje nowe czynności. Robi to coraz szybciej, bardziej dokładniej, lepiej, staranniej.

 

 

ROBI TO SAM.

Ja wiem jak teraz jest ciężko. Jak czas nas goni. Jak szybkość jest najważniejsza.

Zabieramy dziecku możliwość nauczenia się czegoś. Zrobienia czegoś samemu, ponieważ to zajmuje zbyt dużo czasu a przecież nie możemy sobie na to pozwolić. Wszystko każdego dnia odbywa się na styk. Z dokładnością co do sekundy mamy ustawiony grafik. Nie ma czasu na ociąganie, dłuższe zastanawianie się, popełnianie błędów.

 

Przecież oczywiste jest, że Ty rozbierzesz dziecko w niecałą minutę, a ono samo pewnie w 10 by się nie wyrobiło. A tak nam się spieszy.

 

 

To taki banalny, może aż głupi przykład, ale uświadamia wiele. Kiedy nasze dzieci znajdą czas na to by się czegoś nauczyć jak nigdy go nie było? Nie pozwalamy naszym maluchom na większą samodzielność.

 

 

Krzywdzimy je. Zabieramy im możliwość rozwoju. Pogłębiania swoich umiejętności.

Z jednej strony chcemy, by jak najszybciej się usamodzielniły, władały niezliczoną ilością języków i potrafiły grać na 10 instrumentach.

Z drugiej: ubieramy je, karmimy, odrabiamy zaległe zadanie domowe, bo przecież nikt nie zrobi tego lepiej i szybciej niż my. A czasu przecież nie przybywa.

A później się dziwimy, że Kasia, Asia, Tomek, Piotrek potrafią więcej niż nasze.

Czasem wystarczy po prostu zwolnić i pozwolić dzieciom na większą samodzielność.

 

Ta radość, gdy uda się Arkowi ubrać samodzielnie buty, odłożyć czapkę czy zdjąć kurtkę uświadamia, że to nigdy nie był czas stracony na naukę!

Pozwalajmy na więcej samodzielności!

 

mmm1mmm2

mmm3mmm4mmm7mmm5mmm8mmm6

KUBKI –  POCZTA KUBKOWA 

mmm10mmm9

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

9 odpowiedzi

  1. Bardzo dobrze napisane. Żeby sobie dorobić na studiach, pracowałam ok. pół roku w sklepie popularnej teraz marki butów młodzieżowych. No i wiadomo – każda szanująca się osoba, powinna takie buty posiadać, chociaż ich cena absolutnie jest równa jakości. Taka moda. Tylko pojawiał się problem – „jak to, nie ma butów w rozmiarze 38 na rzepy?”. Niejednokrotnie bowiem, okazywało się, że dzieci – wcale nie malutkie brzdące, a dziewięcio-, dziesięcio-, dwunatso-, a nawet trzynastoletnie po prostu nie potrafiły zawiązać sznurowadeł.
    No mi ręce opadały.

  2. U nas pod tym względem na szczęście jest dobrze. W przedszkolu też siadam z boku i czekam aż Martynka sama się rozbierze. Przy wyjściu z domu jest tak samo. Praktycznie odkąd poszła do przedszkola rok temu we wrześniu, pozwalamy jej na ćwiczenie samodzielności. I teraz bardzo to doceniam mając dwumiesięczne niemowlę w domu. Nie muszę ubierać dwójki dzieci, starsza sama to robi. Ale pewnie gdybym rok temu pracowała na etacie i nie mogła sobie pozwolić na czekanie w szatni aż się rozbierze, na czekanie aż przebierze się po wstaniu z łóżka z piżamy, to pewnie by teraz nie było tak kolorowo. Teraz jak słyszę, jak jakaś mama musi pomagać swojemu czterolatkowi w ubieraniu rajstop czy zapinaniu zamka od kurtki, na prawdę doceniam samodzielność Martynki

    1. O tak z dwójką wyjść teraz na spacer gdy zimno i mrozi to nie lada wyzwanie. Tym bardziej brawa dla Martynki, że tak pomaga 🙂 Ubieranie się bardzo dużo daje 🙂

  3. Chętnie bym na niego poczekała aż się rozbierze, ale jak on nie chce i będzie tak siedzieć w tych ubraniach, aż się całkiem spoci.

  4. Ja rano muszę córę ubierać, bo inaczej ona by się nie ubrała sama a ja pewnie nie raz spóźniłabym się do pracy, ale jak ją odbieram to już ubiera się sama a ja siedzę i czekam na nią na ławeczce. Jak gdzieś wychodzimy i mamy dużo czasu to ona bez problemu ubiera się sama.

  5. Oj z chęcią bym pozwoliła, ale od kiedy synek chodzi do przedszkola, gdzie sam musi się obsługiwać pała szczerą niechęcią do samodzielności. Więc o ile wcześniej lubił ubierać się sam to teraz na mój widok od razu krzyczy ty mnie ubierz. O ile nigdy wcześniej go nie karmiłam bo od maleńkości BLW to teraz szufluję łyżką bo się dopomina. Naprawdę nie miałabym nic przeciwko temu, żeby sam się obsługiwał, ale niestety wredny typek odreagowuje ilość samodzielności w przedszkolu w domu 😉 Więc jeśli zobaczycie w przedszkolnej szatni mamę ubierającą delikwenta to nie potępiajcie jej od razu, może to po prostu kolejny taki uparty przypadek 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *