TO WSZYSTKO Z MIŁOŚCI DO CIEBIE – NASZA HISTORIA REHABILITACJI

9.45 – jesteśmy na miejscu. W sekretariacie kazali nam się wybrać do Pani Marty, prosto i na prawo, pierwsze drzwi za masażem. Korytarz wypełniony masą ludzi i dzieci w różnym wieku. Każdy przekrzykuje się nawzajem, kłócą się kto był wcześniej w kolejce na masaż. Inni zaś biegają za swoim maluchem, czytają książki lub rozmawiają o polityce i innych pierdołach. Mojego „dzień dobry” nikt nie usłyszał. Są drzwi. Wchodzimy. W tym momencie zaczyna się nasza historia.

Głośny, błagający krzyk! Łzy same napływają mi do oczu. Męka! Istna męka dla każdego rodzica, patrzenie jak dziecko płacze i prosi o pomoc. Ale nie mogę… „to wszystko przecież dla jego dobra” usprawiedliwiam się w myślach. Rehabilitantka próbuje coś zagadać, wypytać, podnieś na duchu, jednak w tym momencie najważniejszy jest On. 10 minut za nami, a ja już mam ochotę stamtąd uciec i nie wracać. Swoimi piwnymi oczkami spogląda na mnie błagając o pomoc. Nie mogę, ponieważ to wszystko z miłości do Ciebie. Kiedyś to zrozumiesz…. Mam nadzieję…

 

Nasza przygoda z ćwiczeniami zaczęła się już ponad 2,5 roku temu. Prawie całe swoje malutkie życie Arek ćwiczy i ćwiczy. Trzy razy w tygodniu ciocia Marta dzielnie znosiła jego humorki, zachcianki, wymysły i płacze. Kobieta ze stali, ale bardzo jej za to dziękuje, ponieważ nie byłoby takich efektów gdyby wymiękła. A miała ku temu duże powody. Ciągłe płacze, awantury to była norma na każdych ćwiczeniach. Nie będzie ćwiczyć i już, a jak Ci się coś nie podoba to bek! Straszny bek. Na samym początku naprawdę było ciężko uczęszczać z nim na ćwiczenia, towarzyszyć mu w środku i patrzeć jak malutki dwumiesięczny dzidziuś płacze. Już tyle zdążył łez wylać za tak krótki okres czasu, a tu potwór matka jeszcze zapisała go na rehabilitację. Było ciężko. Półtora roku strasznego płaczu, wymuszania, krzyku na widok rehabilitantki i samego wejścia do sali.

Na szczęście po miesiącu już nie musiałam wchodzić z nim i patrzeć jak łzy spływają po policzku. Siedziałam za drzwiami i dobrze wiedziałam, że najgłośniej krzyczy Arek. „Biedne te dzieciaczki”, „czemu je tak krzywdzą”, „czy one nie mają litości” to tylko niektóre reakcje na płacz maleństw starszych pań czekających w kolejce na masaż. „To wszystko z miłości, kiedyś to doceni i będzie wdzięczny” utrwalałam sobie to cały czas w głowie. Zaczęliśmy zastanawiać się w jaki sposób pomóc mu szybciej zaaklimatyzować się w nowym miejscu, w którym przebywa jednak znacznie dużo czasu. Przeszukaliśmy całe zasoby Wujka Google by znaleźć odpowiednie sprzęty w miarę rozsądnych cenach, aby zacząć budować mu podobne otoczenie w mieszkaniu. Najczęściej korzystaliśmy z tej firmy http://www.juventas.pl/sprzet-rehabilitacyjny/ gdzie kompletowaliśmy sprzęty, akcesoria pomagające Arkowi w ćwiczeniach czy olejki do masażu. Ćwiczyliśmy w domu w miarę możliwości Arka, ponieważ jak każdy rodzić mamy uczucia i ciężko wytrzymać długo, gdy Twój ukochany dzieciak płacze w najlepsze. Doskonale wiedzieliśmy, że krzywda mu się nie dzieje. Pomagało, jednak w domu bardziej wolał bawić się niż współpracować z nami. Czekaliśmy cierpliwie…

1.5 roku – tyle potrzebował czasu by dorosnąć. By zrozumieć, że chcemy mu pomóc, a nie robić krzywdę. Płacz, krzyk odszedł w  zapomnienie. Cudownie jest widzieć jego uśmiechniętą twarz, gdy samodzielnie siada, przeczołga się przez całe mieszkanie czy potrafi pokonać duży kawałek drogi na spacerze odpychając swoimi rączkami wózek. Teraz możemy śmiało stwierdzić, że było warto czekać i nie odpuszczać, nie pozwalać mu wymuszać na nas tego abyśmy mu odpuścili. Gdyby nie konsekwencja i nadzieja, że zrozumie iż wszystko robimy dla niego z miłości, ponieważ chcemy aby jego przyszłość była dla niego lżejsza, nie było by takich efektów jakie możecie zauważyć.

Codziennie widzę rodziców przychodzących ze swoimi małymi pociechami, które zaczynają dopiero ćwiczyć. Najczęściej mamy do czynienia z dziećmi zdrowymi, które mają drobne problemy wymagające kilkomiesięcznych spotkań. Jedne od razu cieszą się na ćwiczenia, a niektóre nie chcą w ogóle. Jednak każdy niemowlak zaczyna swoją przygodę tak samo – płacząc. Mogę śmiało stwierdzić, że ćwiczenia da się lubić! Doskonałym przykładem jest Arek, który teraz płacze gdy mu opuścić salę.

 

Wasze Maluchy miały jakąś rehabilitację? Jak ją wspominacie, była pomocna, dziecko chętnie ćwiczyło?

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

17 odpowiedzi

  1. Bo Arek to jest twardziel ! Podziękuje Wam za to, że wytrzymaliście jego łzy i nie poddaliście się. Będzie szczęśliwy, mogąc robić coraz to więcej czynności :). My nie korzystaliśmy z rehabilitacji, aczkolwiek ja niedługo udaję się na masaże kręgosłupa :). Mam nadzieję, że nie będę płakać ! 🙂

  2. ojj znam to bardzo dobrze.. Kubuś do dziś daje popalić swojej Pani Ani , i też jestem jej bardzo wdzieczna że jeszcze nie uciekła i wytrzymuję a do Kuby trzeba mieć stalowe nerwy 🙂 ale bynajmniej tak jak piszesz wyżej , potrafi sie przeczołgać cały dom , usiąsć 🙂 a już nie długo tak jak pisałam mam nadzieje że i będzie potrafił popchać swój wózeczek 🙂
    pozdrawiam.

  3. Moja córka miała rehabilitację . Trwało to ok roku . Zaczęła jak miała ok 3 miesięcy . Na początku nie było źle . Jednak z wiekiem , gdy robiła się starsza …. coraz gorzej ja przechodziła . Na szczęście już po . Choć dalej borykamy się z różnymi chorobami ….

  4. Nasze pierwsze rehabilitacje zaczęły się gdy miał 8 miesięcy.. wcześniej były problemy zdrowotne 🙁
    i te pierwsze godziny były trudne.. aby Marcelek się przekonał do obcych ludzi..
    Masaże uwielbia ale jeśli więcej się od niego wymaga to robi bunt 🙁 w czerwcu ’11 podczas rehabilitacji i wstawania Marcelek zsiniał i dostał drgawek i padaczki :/ później helikopter .. karetka.. nie odzyskiwał świadomości 🙁 po jakimś czasie gdy wrócił do domku Marcelek już nie chciał ćwiczyć z tym panem .. pewnie jakiś uraz został 🙁
    Teraz najlepszą rehabilitacją to ta przez zabawę… Marcelek tak jak Arek potrafi przeczołgać się przez pokój.. na brzuchu ale i też przesunąć na pupie.. potrafi przekręcać się , siadać z pozycji leżącej… jeszcze dużo przed nami .. ale każde dziecko jest inne…

    1. Matko, jaki on dzielny ! Dobrze, że wyszedł z tego cało! Jednak do rehabilitacji musi być odpowiednia osoba, bo dzieci to czują. Trzymamy kciuki za dalsze postępy !!! 🙂

  5. Oj coś wiem na temat rehabilitacji. Sama byłam rehabilitowana i dobrze wiem, że to ciężka i żmudna praca, która czasami nie przynosi efektów. Jednak teraz po 3 latach systematycznej rehabilitacji praktycznie pozbyłam się problemu 🙂 Tak więc wytrwałości Wam życzę!

  6. My naszą, zasadniczo, całkiem zdrową Gabrychę mamy w stałej konsultacji naszej specjalistki rehabilitantki, kinezyterapeutki – tak prewencyjnie i już kilka rzeczy nam skorygowała od pierwszych tygodni życia młodej, dziś ma 2,5 roku. Odwiedzając Magdę (specjalistka nasza) naoglądamy się właśnie tych turnusów z dziećmi. Praca górnika, przy tym co robią te kobiety to pikuś. Wrzask, gryzienie, kopanie, siłowanie się ze spazmatycznymi dziećmi… Ile siły psychicznej i fizycznej trzeba! A rzeczywiście, ktoś kto nie rozumie istoty rehabilitacji i tego jak bardzo to potrzebne, może myśleć o tym jak o znęcaniu… Bo widoki są smutne 🙁

    1. Osoba, która potrafi znieść wszystkie wymysły dziecka i mieć tyle cierpliwości, to skarb 🙂 Masz rację widoki są smutne, ale efekty za to są piękne i cieszą ogromnie 🙂 Pozdrawiam i buziaki dla Gabrysi 🙂

  7. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość to cecha którą musi mieć każdy rehabilitant jak i sam pacjent. Niestety dziecku nie wytłumaczysz…

  8. Mamy identyczne doświadczenia i odczucia związane z rehabilitacją :):)
    A chłopaki prawie w tym samym wieku i choroba ta sama:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *