Nie wierzę w bezstresowe wychowanie

„Wie Pani co, jadę ostatnio tramwajem, no i na siedzeniu obok siedzi troszkę większa kobieta, że nie w całości mieści się na nim. Za nią siedzi chłopiec no ponad 7 czy 8 lat. Dość duży. No i on kopie to krzesło jedną noga, a druga uderza w wystające udo tej Pani. Matka jego nie reaguje, nic a nic.

No i tak ten chłopiec dalej tę Panią po tym krześle i nodze kopie, że nie dziwię się, ale kobieta już nie wytrzymała i odwraca się i mówi do tego chłopca czy mógłby przestać ją kopać, bo ją to boli. Nic, tylko zwiększył siłę ciosów. Tak więc ona zwraca się do jego mamy, a ona na to, że proszę dać spokój mojemu dziecku, bo ona nie będzie mu zwracać uwagi, gdyż wychowuje go bezstresowo.

No i niech Pani słucha, bo to, co się wydarzyło dalej, zwaliło mnie z krzesła. Już prawie był przystanek i chłopak po drugiej stronie wstał, taki tam 16 letni, wyciągnął gumę z buzi i przykleił na czole tej matki. Wychodząc dodał, że on też był bezstresowo wychowywany. Kobieta zamarła, a jej syn ekspresowo przestał kopać biedną kobietę.”

 

Tak więc co to znaczy bezstresowe wychowanie?

Ja rozumiem, że nasze dziecko pozbawione jest wszelakiego stresu. Czyli nie możemy nic od niego wymagać, co mogłoby go spowodować. Nic a nic.  Zresztą w internetach nic nie ma bardziej szczegółowego na ten temat i nie ma jednej jednoznacznej regułki co to znaczy wychowywać bezstresowo. Dlatego każdy interpretuje to jak chce i usprawiedliwia tym co tylko chce, a to paranoja.

Błagam, nie wmówicie mi, że żadna z Was nigdy nie miała dość i w przypływie braku sił krzyknęła, kazała swojemu dziecku iść do kąta czy powiedziała, że ma kare albo już czegoś więcej nie zobaczy. Nic? Nigdy? Serio?

Tak myślałam.

Bo bezstresowo wychowywać się nie da!

 

Dziecko musi znać granice. A z tym wiąże się to, że czasem musisz powiedzieć NIE!

Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko dostawało wszystko na co tylko zapragnie, bo ma taką zachciankę i albo mu dasz albo zrobi Ci awanturę na całe osiedle czy sklep. Tym bardziej nie wyobrażam sobie tego, aby nie liczyło się z moim zdaniem i miało mnie totalnie gdzieś. Bo skoro rodzic na wszystko pozwala to nie będę się nim przejmować.  Byłam nie tak dawno dzieckiem i doskonale pamiętam jak to działa, dlatego teraz parę razy zastanawiam się nad niektórymi sytuacjami, aby w przyszłości być rodzicem, który ma jakiś autorytet.

Stawiam też jasno granice i chcę, by moje dziecko znało też reguły jakimi się kierujemy. Nie ma samowolki od małego.

 

Dziecko musi się oswajać ze stresem. Musi wiedzieć jak na niego reaguje i musi nauczyć się z nim walczyć.

Mnie zawsze bolał brzuch kiedy się stresowałam i doskonale wiedziałam jak sobie z tym radzić albo co i tak nie pomoże. I mam tak nadal, ale doskonale wiem czego to oznaka. Walczę z nim od małego i nie jest moim demotywatorem. A gdybym zawsze wszystko dostawała tak jak chciałam i gdybym nigdy nie musiała o coś się postarać, to wątpię, że teraz nagle potrafiłabym sobie z tym poradzić.

A takie bezstresowo wychowywane dziecko nie potrafiło by sobie w przyszłości dać rady w normalnym życiu, gdzie na każdym kroku spotyka nas jakaś stresująca sytuacja. Szukanie pracy, wcześniej dostanie się na studia, zdanie matury czy testów gimnazjalnych. A to są główne sytuacje, z którymi każdy z nas musi się zmierzyć.

 

Nie wierzę w bezstresowe wychowanie i każdy kto tak mówi, że niby tak wychowuje, uważam że traktuje to jako przykrywkę do swoich niepowodzeń w wychowaniu dziecka, aby wytłumaczyć nam jego niezrozumiałe zachowanie.

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jedna odpowiedź

  1. moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie. są za to leniwe święte krowy, które mają w dupie to jakim człowiekiem będzie ich dziecko, a potem płaczą po latach, że „co ja zrobiłam nie tak”. pamiętam, że jak byłam mała to czasem mówiłam tacie „jest mi przykro, że coś robisz/czegoś mi zabraniasz/coś każesz inaczej niż ja chcę”. i tata zawsze powtarzał „to dobrze, bo w życiu będzie Ci wiele razy przykro i kto ma Cię na to przygotować jak nie ja?”. wtedy się na niego wściekałam, dziś to doceniam i za to dziękuję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *