Przyzwyczaisz się

Pierwszy raz boli. Pierwszy płacz jest nie do zatrzymania. Oczy pieką niemiłosiernie, gula w środku wzrasta, a od trzymania kciuków jesteś w stanie połamać sobie palce. Bo tak bardzo chcesz, by się udało. Luz. Przyzwyczaisz się.

Pierwszy kontakt paraliżuje. Za dużo kabli, za grube rurki, za dużo sprzętów, za duże igły, za sine rączki, za blade światło, za dużo wkuć, łzy w oczach, słaby uśmiech, a tak mało czasu, tak małe dziecko. Luz. Przyzwyczaisz się.

Pierwszy raz masz ochotę nawrzeszczeć na cały personel. Na każdą osobę z osobna, by ruszyła swoje dupsko, by chodziła szybciej, by robiła to delikatniej, by działali, by ratowali, by naprawili, by nic nie zniszczyli. Luz. Przyzwyczaisz się.

Pierwsze czekanie jest najgorsze. Tępe wpatrywanie się w napis: sala operacyjna. Wyczerpanie z sił już na starcie drogi. Zamglone oczy, mokre policzki. Stres, czekanie, cisza. Czatowanie na tego ze złotymi rękami, który nakazuje się zwać cudotwórcą. Błaganie o jakąkolwiek informację. Więcej stresu. Więcej bezradności. Luz. Przyzwyczaisz się.

Brak łóżka, prysznic na drugim końcu korytarza, konserwy, niewygodne krzesło, wstawanie przed 6, bogini salowa, zupa z kubka, materac lub karimata i te nieszczelne okna. Luz. Przyzwyczaisz się.

 

Za drugim razem, bo taki w 99% nastąpi zerwiesz się w nocy  i w piżamie zawieziesz swoje dziecko na sor. Co z tego, że Ty świrujesz, nie wiesz co ze sobą zrobić, jak postąpić w danej sytuacji, bo to dla Ciebie nowość, czarne scenariusze przeskakują przed oczami, dziecko Ci z rąk leci. Co z tego, jak i tak usłyszysz, że mogłaś dać im pospać. Co z tego, jak usłyszysz, że za długo czekałaś, że byłaś za mało uważna, minuta więcej i byłby koniec. Luz. Przyzwyczaisz się.

Za drugim razem dobrze spakujesz plecak. Weźmiesz cieplejszy koc i grube skarpety. Zapakujesz więcej wody i konserw. Rozmienisz kasę na prysznic i spakujesz jakieś gazety. Kubek, sztućce i herbatę. Weźmiesz więcej rzeczy, bo wiesz, że tak szybko po nie nie wrócisz. Dalej będziesz kiwać głową na każde ich słowo, bo przecież oni chcą jak najlepiej. Czekoladę dla nich też jakąś będziesz mieć w zapasie, bo tak wypada. Luz. Przyzwyczaisz się.

Za drugim razem będziesz przeżywać wszystko tak samo. Tak samo będzie boleć. Tak samo będą mokły oczy, tak samo będą bolały ręce. Tak samo czas będzie się dłużył. Luz. Przyzwyczaisz się.

 

Każdy kolejny raz będzie łatwiejszy. Z każdym kolejnym razem będzie pojawiać się myśl: byle tylko nie szpital. Nauczysz się traktować swoje dziecko jak każde inne zdrowe. Zrozumiesz, że nie wszystko jest z tym związane. Zaczniesz zauważać różne oznaki, będziesz znać swoje dziecko na wylot i doskonale będziesz to rozgraniczać. Przyzwyczaisz się, mimo iż nadal doskonale będziesz mieć opanowane szybkie pakowanie.

 

 

Luz. Przyzwyczaiłam się.

Znam już doskonale ten ból. Znam doskonale ten napis, który uświadamia mnie, że za te drzwi już wejść nie mogę. Wiem jak ten czas się dłuży. Wiem jakie to cholernie trudne. Wiem też, że nie mogę być słaba, nie mogę płakać, nie mogę okazywać negatywnych emocji, bo ktoś musi podnosić tego malutkiego człowieka na duchu. Ktoś musi mu mówić, że będzie pięknie. Ktoś musi mu pokazywać, że to tylko chwilowe. Że ten wenflon musi pozostać i że Pani pielęgniarka nie ma wyjścia i musi pobrać krew. Że ten ból jest chwilowy, a wizyta w szpitalu przejściowa. Znam doskonale cały system działania niejednego oddziału. Wiem z kim można coś załatwić, kto ma wszystko w dupie, a kto nawet na dziękuje nie zasługuje. Kojarzę tę niezmienną francę salową, dla której ważniejsza jest czysta podłoga, niż cierpienie dziecka. Wiem też, że nie można jej się dać i że nie ma sensu pakować już żadnej czekolady.

Ty też się przyzwyczaisz. Też zrozumiesz, że to minie, że ból za każdym razem będzie taki sam, tylko my z czasem będziemy inaczej na niego reagować i sobie z tym radzić. Też zaczniesz szerokim łukiem omijać szpitale i bardziej będziesz znać swoje dziecko. Nie będziesz się tak bać o wszystko. I przyzwyczaisz się do życia bez tego wszystkiego, bo ten czas nadejdzie, zobaczysz.

Luz. Przyzwyczaisz się.

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *