Piwo, dupa i fajki

Elegancko wyciąga z opakowania kredkę, jakby była ze złota. Cieszę się niezmiernie, że tak potrafi dbać o rzeczy. To przecież chyba dobrze wróży. No właśnie chyba. Zwątpiłam w to zaraz po tym, jak ta pięknie wypakowana kredka trafiła do jego ust. Potem nastąpiła szybka akcja, zaciągnięcie, wypuszczenie dymu i kolejne zaciągnięcie się.

Bęc.

Wyrzucona fajka (czyt. kredka) wylądowała na podłodze. Brakowało tylko przygaszenia jej nogą, ale na to chyba zabrakło czasu. I tyle było z dbania o nią.

Możesz sobie wyobrazić jaką miałam minę. Jak szczękę musiałam zbierać z podłogi. W głowie rodziło się jedno pytanie: skąd?! Zawał, poczucie wstydu, złość, irytacja wszystko w jednej sekundzie przeszło przeze mnie. No i oczywiście najlepsze jest to, że przecież nikt u nas w rodzinie i otoczeniu nie pali! Więc nie miał możliwości podpatrzenia jak to się robi z taką dokładnością, nawet jakby widział palących ludzi na spacerze.

M: Synu, co Ty robisz?

A: Gwizdam.

M: Tak się gwizda?

A: Tak.

M: Wytłumaczysz jak się gwizda?

 

Możesz się domyślić, co po tym nastąpiło. Cała instrukcja została pokazana od nowa, bo kredek w opakowaniu była masa.

 

Przelałam sobie red bulla do szklanki. Wiem wiem bardzo nie zdrowo, jednak ten dzień mogłam uratować tylko w ten sposób. Podjeżdża Arek i chce abym dała mu się napić. Mówię mu, że ten napój jest tylko dla dorosłych i nie mogę mu dać skosztować. No i oczywiście musiał palnąć tekst, który zwalił mnie z nóg: „Pijesz piwo?”

No i już i tak nie wytłumaczysz, nie przegadasz, że to nie to, a mimo tego i tak mu nie mogę dać się napić.

Jesteśmy w sklepie i mam listę zakupów. Proszę Arka, by na chwilę przytrzymał. On zaczyna udawać, że czyta: „jajka, chlebek, ser, masło, mleko, o PIWOOOOOO najgłośniej jak się da.”

Spaliłam buraka, serio. Nie wiedziałam co zrobić. Pytam się dla kogo to piwo. Odpowiedź: „Dla dziadka”. Ufff przynajmniej można to zwalić na kogoś nie obecnego. Kamień z serca.

 

Uwielbiam, gdy moje dziecko uczy się najszybciej i jest skore do częstego powtarzania wyrazów, których nie powinien w pierwszej kolejności umieć. Ale dzieci są świetnymi naśladowcami i niestety nie możemy o tym zapominać. Zdarzyło mi się to dwa razy. Raz na całe szczęście w domu, gdzie rozbiłam słoik i wymsknęło mi się: „no to dupa”. Przez cały dzień słyszałam „no to dupa”, gdy jakiś klocek spadł, od auta odleciało koło lub coś się nie udało. Na całe szczęście nie pamiętał tego na następny dzień.

Jednak druga sytuacja została mu w głowie na więcej niż jeden dzień. Byliśmy w sklepie. Arek jeździł na wózku między półkami i o mały włos przypadkiem nie strącił z półki czegoś szklanego. Złapałam. Jednak wyrwało mi się: „O MATKO, jakie szczęście”.

Dokładnie zapamiętał pierwszą część i przez cały nasz pobyt powtarzał: „O matko, nie przejadę. Matko jakie fajne. O matko, przepraszam Panią itp. ” Na początku próbowałam mu to wyperswadować, jednak wtedy zwiększał częstotliwość powtarzania tego zwrotu. Później już za każdym razem się z tego śmiałam, tak jak teraz wspominając Ci o tym.

 

Wiem, że nie jestem z tym sama i każda z nas to przechodzi. Wiem też jakie to stresujące, gdy dziecko używa pewnych wyrażeń w otoczeniu obcych ludzi, ale spokojnie, już się nie boję, że ktoś naśle na mnie opiekę społeczną, bo moje dziecko wie jak zapala się fajkę oraz zna wyraz piwo i nie oszczędza go używając. Doskonale wiem, że niektóre wyrazy przynosi z zewnątrz, jednak też doskonale wiem, że nie każdy to wie i czasem bardzo krzywo się patrzy. Spokojnie, gdy usłyszę to od Twojego dziecka przypomnę sobie sytuacje, w których moje robiło tak samo, uśmiechnę się pod nosem i postaram się to obrócić w żart. Mimo iż z tym walczymy i staramy się wyperswadować z głowy naszym pierworodnym te paskudne słówka, często się nam to nie udaje, bo one są najfajniejsze. Ale przecież taka kolej macierzyństwa. Możemy się tylko z tego śmiać razem.

A Ty miałaś jakieś podobne śmieszne sytuacje?

 

zdjęcie 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

3 odpowiedzi

  1. Pamiętam jak w sklepie z synkiem robiliśmy zakupy. Biorę z półki rzeczy z listy, prZejeżdżamy obok lodówki z piwem, a on na cały głos ” mamusiu, weź sobie jeszcze piwko na wieczór „. ???

  2. świeżynka z wczoraj . Jesteśmy w żłobku, cały korytarz zawalony rodzicami czekającymi na odbiór dzieci. Co dziwne cisza jak makiem zasiał. I nagle moje dziecko drze się na cały głos zabijemy…..zabijemy …….. nożem…… wilka.Wilk jest niedobry… spalimy wilkowi ogon. Moja mina i dziesiątki wpatrzonych we mnie, piętnujących mnie spojrzeniem oczu innych rodziców – bezcenne. Sytuacja nie pozazdroszczenia. Na szczęście szybko się pozbierałam i powiedziałam do dziecka, że musimy zmienić repertuał bajek, bo czerwony kapturek i świnki trzy widocznie mu nie służą. I od razu po powrocie do domu te bajki poszły w odstawkę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *