NIE OKŁAMUJMY SIĘ

Na początku swojej drogi z blogowaniem, przyznam się szczerze, że bałam się mocniejszych słów. Dokładnie dobierałam każde zdanie, aby nie wywoływać kontrowersji czy nie urazić kogoś zbyt mocnym określeniem. Ciągle słyszałam: ”Nie za mocno? Nie powinnaś tak pisać. Przemyśl to jeszcze raz, bo możesz zabrnąć za daleko.” A ja przecież najostrożniej jak się da chciałam dreptać po lodzie. Tak, po lodzie, w dodatku kruchym, bo temat niepełnosprawności, w który chciałam wejść w Polsce był tematem tabu.

 

Męczyłam się. Ojj, bardzo się męczyłam.

Stwierdziłam, że to koniec. Mam dość udawania, dobierania słów i pisania tak, by było każdemu dobrze. Dlatego zaczęły pojawiać się mocniejsze i prosto z środka teksty, w których ukazywałam najskrytsze emocje. W których chciałam pokazać na serio jak jest, jak ja się czuję, jak czują się inni.

 

Nie okłamujmy się. Nie tędy droga.

 

Nie muszę każdemu pasować, nie musi każdy mnie czytać, ale ja muszę być autentyczna, bo sama ze sobą źle bym się czuła. Gdyby było inaczej czułabym obrzydzenie wchodząc na bloga. Słyszałam już wiele ciekawych słów. Począwszy od tego, że chce się wybić na chorym dziecku, że biorę na litość, że cuduję, że powinnam cicho siedzieć.

A przecież każdy z nas ma jakąś historię, nosi pewien bagaż doświadczeń na plecach i czuje skutki pewnych decyzji, każdego dnia. Moja jest taka, a nie inna i chce ukazywać jej dobre jak i złe strony. Nie  będę się z tym chować, ale też nie będzie to jedyną rzeczą w tym miejscu. Mam też wiele innych rzeczy do przekazania, które nie wiążą się z niepełnosprawnością, ale w tej dziedzinie czuję, że muszę coś zrobić, że powinnam.

 

Dlaczego mam nie opowiadać o tym jak jest? Ukazywać innej strony medalu, która w innych krajach na świecie jest czymś normalnym? Dlaczego mam kłamać, że noszę rozmiar XS gdy tak naprawdę M jest w miarę wygodny? Jaki jest sens wmawiać Ci, że moje dziecko je każdy posiłek, który składa się tylko z naturalnych i ekologicznych składników, które zawsze selekcjonuję i sama  hoduję?  Nie chcę wciskać kitu, że moje dziecię nie zna smaku Coli czy batona albo nie wie jak smakuje pizza z supermarketu.

 

Nie okłamujmy się. Nie tędy droga.

 

Bardzo sobie cenię Ciebie i to, że poświęcasz swój cenny czas, by przeczytać moje wypociny. Gdy zostawiasz komentarz czy lakujesz zdjęcie.

Dlatego, nie chcę Ci mydlić oczu. Chcę byś wiedział mój Drogi Czytelniku, że gdy spotkasz mnie na ulicy to nadal jestem tą samą Marzeną z bloga . Nie mam dwóch twarzy, że tu piszę jedno, a w rzeczywistości robię drugie.

 

Dostałam ostatnio komentarz pod wpisem: Jaki jest sens? , który skłonił mnie do tych głębszych przemyśleń.

 

  ”Bardzo poruszyło mnie, jak napisałaś, że nie wiesz jaką decyzję byś podjęła gdyby czas się cofnął to nie codzienne wyznanie. Pomyślałam, dobrze czasem przeczytać coś takiego żeby zejść na ziemię i nie czuć się pewnie głosząc swoje radykalne poglądy zwłaszcza na tematy o których nie ma się pojęcia.”

 

Odnosił się on do tego zdania:

 

Nie wiem czy gdybym miała wybór to postąpiłabym tak samo. Nie wiem czy Arek by się urodził, gdybym dowiedziała się na samym początku, że jest poważnie chory.

To prawda, której się nie wstydzę. Nie czuję się wyrodną matką, gorszą, no nie wiem jak mnie jeszcze można nazwać czytając takie słowa, ale nie chciałam, by życie mojego dziecka było przepełnione bólem.  Dlatego, też nie będę udawać, że nie myślałam o tym, co by było gdyby. Jaką podjęłabym decyzję i czy zdecydowałabym się na rozwiązanie gdybym znała wcześniej werdykt.

Widocznie tak miało być. Teraz mogę tylko gdybać, ale nie chciałabym znaleźć się w sytuacji gdy przyszłoby mi wybierać między usunięciem ciąży, a skazaniem dziecka na towarzyszące cierpienie w życiu. To bardzo trudna decyzja, o której czasem myślę.

Nie okłamujmy się, to ciężki kawałek chleba, nie tylko dla rodzica, ale i dla dziecka.

 

Wasze wiadomości uświadamiają mi tylko ile nas jest w podobnej sytuacji. Ile z nas podobnie myśli i zastanawia się co by było gdyby.

 

To normalne i nie będę się tego wstydzić.  Nie będę kłamać i mówić, że jest inaczej.

 Piszę tak jak myślę i czuję. A nie tak jak powinno być poprawnie.

 

 

 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Jedna odpowiedź

  1. Powiem szczerze, że czytanie o utopii mnie wkurza, bo zwyczajnie w świecie nie wierzę, że przez cały czas może być wszystko idealnie. Życie składa się ze wzlotów i upadków. A „idealni” ludzie zazwyczaj są nie do zniesienia w realnym życiu i na pewno nie chciałabym wypić z nimi kawy. A z Tobą, „nieudającą” nikogo innego, jak najbardziej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *