Mamo, bo on się na mnie dziwnie patrzy…

„- Mamo, bo on się na mnie dziwnie patrzy.

 – Choć nie będziemy się zadawać z patologią.”

 

 

Znajome?

Dla mnie nie i gdyby nie napisała mi tego moja czytelniczka nigdy bym nie pomyślała, że takie historie mogą mieć miejsce. Nigdy bym nie przypuszczała, że ludzie są tacy okropni. Ja wiem, że lubimy oceniać po okładce, chamsko obrażać, komentować, ale żeby tak małemu dziecku powiedzieć prosto w twarz, to już raczej nie można nazywać tej osoby człowiekiem. Zwierzęciem pewnie też nie, bo one też mają godność i potrafią się zachować, czasem bardziej ludzko niż ludzie.

 

„Do tej pory pamiętam gdy syn próbował się pobawić na placu zabaw z dziewczynką której nie znał, zbliżył się by ją zobaczyć (miał ok 2 lat, a u nas okuliści tak małych dzieci nie są wstanie zbadać dobrze). Ona się rozpłakała bo nie wiedziała o co chodzi – przyglądał się dzieciom znacznie bliżej niż inne, ba bardzo blisko.. dzieci nie rozumiały i go odrzucały. „Mamo, bo on się na mnie dziwnie patrzy.” Słowa jej mamy bardzo mnie zabolały: „choć nie będziemy się zadawać z patologią.”

Opisuje mi mama tego cudownego Skarba, który od małego zmaga się tylko z „genetyczna postępująca wada wzroku składająca się z zeza, silnego oczopląsu, astygmatyzmu odwrotnego, szczeliny tarczy nerwu wzrokowego, małoocza jednego oka oraz krótkowzroczności. Patent polega na tym, że prawe oko widzi bardzo słabo (z ok 15-20 cm jest w stanie rozpoznać ruch i ewentualnie policzyć palce u pokazywanej ręki) drugie oko widzi lepiej (sporo lepiej bo tablica czytana z normalnej odległości to dwa/trzy rzędy od góry w zależności od rodzaju tablicy) oprócz tego mamy astmę oskrzelową, AZS, torbiel w lewej półkuli mózgu i przerośnięte migdały. Chodzimy na szczęście tylko do 6 poradni: okulista, laryngolog, pulmonolog, alergolog, ortopeda, neurolog.”

Wylicza dzielna mama, która od samego początku stara się pokazać jak najwięcej temu Skarbowi, bo nie wie czy w przyszłości będzie mu dane zobaczyć coś więcej.

 

„Zaczynaliśmy od -2.5, obecnie mamy -6. Jest coraz gorzej i prawdopodobnie straci wzrok.”

 Czytam to za każdym razem z ogromnym podziwem i szacunkiem do tych wojowników, którzy oprócz trudów, które im podarował los, zmagają się jeszcze z głupota ludzką. Niestety dzieci są naszym odzwierciedleniem, powielają nasze zachowania i najczęściej to wychodzi w kontaktach. Najgorsze jest jedna dla mnie patrzenie, słuchanie, czytanie o tym jak to dorosły, pełnoletni osobnik, posiadający w dodatku dzieci potrafi skrzywdzić inne, niczemu nie winne dziecię. To boli. To jest koszmarne.
Ale jednak bardzo prawdziwe.

 

 

„W sklepie gdy wybieraliśmy prezent dla dziadka, a syn chciał bliżej zobaczyć zegarki przez szybkę wystawową praktycznie przykleił do niej nos i „urocza” ekspedientka skomentowała, żebym dziecko lepiej wychowywała, bo ona to będzie musiała czyścić. Standardowe teksty „czemu on tak blisko patrzy wzrok sobie zepsuje”. Bardzo często syn musi czegoś dotknąć żeby to lepiej zobaczyć. (…) Dzieci często się z niego śmieją, że czegoś nie widzi, nie złapie, nie trafi w coś ale wydaje mi się że już się zrobił na tyle silny że daje rade..
Nie chodzimy do zoo czy do muzeum.. nic nie widzi z takiej odległości, a dotykać nie wolno.. ”

 

Ten Słodziak poznaje świat za pomocą dotyku i wzroku, który ma bardzo ograniczony i który cały czas się pogarsza. Jak mogliście przeczytać wyżej, jedyną szansą dla niego jest podejście jak najbliżej się da do przedmiotu, osoby itp aby coś zobaczyć. Tak walczy, z postępującą wadą i chce jak najwięcej świata zobaczyć. Jednak wiele z nas tego nie rozumie. Nie potrafi ogarnąć, że coś takiego może mieć miejsce. A jednak to istnieje i przydarza się takim maluszkom.

Dlatego zanim kogoś ocenisz, powiesz coś niemiłego, pomyśl. Bo nigdy nie wiesz z czym ta druga osoba się zmaga. I nigdy nie wiesz, czy Ty też kiedyś nie będziesz w podobnej sytuacji. Takich ludzi trzeba podziwiać i dać im możliwość normalnego życia.

 

Pamiętaj:  mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

 

„Dzieci w piaskownicy nie rozumiały, że maluch nie chce im czegoś zniszczyć tylko zobaczyć więc go odpychały, a mi było cholernie przykro. Z uporem maniaka jednak chodziliśmy na ten sam plac zabaw i w którymś momencie syn się nie dał i postawił.

Dla mnie był to znak że sobie poradzi, że się uda.”

 

 

 

 

 

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *