KOCHANY…

 

Podnoszę z podłogi, kolejne, porozrzucane przez Ciebie klocki. Pomijam fakt, że już nie jeden znalazł się pod moją stopą powodując ogromny ból. Zamiatam i odklejam z paneli plastelinę. Wycieram rozlane mleko ze śniadania. Szoruję w rękach setną bluzkę z której plamy nie chcą zejść, bo plama z buraków czy soku porzeczkowego to nie łatwa sprawa. Zakrywam korektorem ogromne cienie pod oczami, spowodowane Twoim płaczem i nie przespaną nocą. Masz moc, wiesz?

 

Nieźle jak na roślinkę, którą miałeś być.

Nieźle jak na dziecko, które nie miało przeżyć kolejnych dni.

Nieźle jak na niepełnosprawne stworzenie.

 

Wykonuję tysięczną rozmowę telefoniczną z upartą Panią z recepcji, by wcisnąć Cię na wcześniejszą wizytę do specjalisty. Potrafię tydzień przespać na drewnianym szkolnym krześle byleby być najbliżej Ciebie, gdy leki przeciwbólowe przestaną działać. Wyciskam z siebie ile się da, by nieba Ci przychylić. Czasem mam ochotę rzucić wszystko, wyjść i nie wracać. Czasem jestem ogromnie wyczerpana, gdy porządnie rozrabiasz. Ale to dobrze, gdyż wiem, że masz siłę i chęć do życia. Pokazujesz światu na co Cię stać. A ja w duchu dziękuję, za to że jesteś! Że nie odpuściłeś! Że walczysz! Ja wszystko przezwyciężę, ponieważ mam Ciebie. Dajesz mi ogromne pokłady sił, które sprawiają, że mogę góry przenosić! Chce się żyć!

Nie zamieniłabym obecnej sytuacji na żadną inną. Nikt nie potrafi jednym uśmiechem roztopić górę lodową i dać wiarę w to co się robi. Zawsze sprawiasz, że na mojej twarzy gości uśmiech. Dzięki Tobie mogę więcej synu.

 

Kochany! Dobrze, że jesteś.

Bo nie wiem czy miałabym tyle siły, gdybym stąpała po świecie bez Ciebie.

 

DSC_0117

KLOCKI – WOODEN STORY

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

4 odpowiedzi

  1. Najgorsze jest jak nie wierzy lekarz w powrót do zdrowia… osoba która powinna być oparciem. Często jednak są aż tak pochłonięci pracą że nie zwracają uwagi na człowieka…. smutne lecz prawdziwe… od razu założyć że dziecko będzie roślinką… bez walki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *