MOJE DZIECKO NIE ZARAŻA NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ

 

Ten świat z dnia na dzień coraz bardziej mnie przytłacza.

Ten świat z dnia na dzień coraz bardziej mnie przeraża.

Ten świat z dnia na dzień powiększa mój strach w środku.

Ten świat z dnia na dzień staje się bardziej głupszy.

 

Ludzie coraz bardziej wariują.

 

Cały czas mamy do czynienia z różnymi informacjami, które dotyczą wypowiedzi, zmian, zachowań wobec osób niepełnosprawnych. To bardzo niepokoi, ponieważ nie są to pozytywne rzeczy. Państwo wciąż szuka oszczędności obcinając tu i tam, mimo iż jego pomoc jest totalnie ograniczona.

I tak już trzeba walczyć o swoje, a co dopiero będzie za jakiś czas.

 

Dążymy do równości, szanujemy prawa człowieka, a nagle tak z dupy chcemy ograniczać dzieciom dostęp do korzystania z normalności. Zabraniamy uczestnictwa we mszy, przystępowania do komunii, uczestnictwa w większych wydarzeniach społecznych poprzez brak udogodnień, które mogłyby to umożliwić.

 

Do czego to dąży?

Po co wmawiamy naszym dzieciom, że każdy jest równy i należy mu się szacunek jak inni odwalają takie cyrki. Pokazują, że tak dużą grupę społeczną można skreślić lub zniżyć do totalnego marginesu społecznego, który walczy i musi się płaszczyć przed innymi, by normalnie żyć.

 

Mam dziecko niepełnosprawne. To nie jest mój kaprys jak pisałam w tym poście JAKI JEST SENS?

 

Żyjemy i staramy się iść do przodu. Zminimalizować straty, a powiększać worek korzyści. Korzyści jakie wiążą się z jazdą na wózku. Bo przecież to jego życie musi mieć jakiś sens. Może nie ten ekonomiczny, który wskazują słupki przychodów, lecz społeczny.

 

 

I powiem Ci coś w tajemnicy, okej?

Moje dziecko nie zaraża niepełnosprawnością. Serio. Sama widziałam. Ponad pół roku uczęszcza do normalnego przedszkola i żadne dziecko jeszcze nie jeździ na wózku i na bank nie będzie, przez mojego syna.

Niepełnosprawnością nie możesz się zarazić, więc tym bardziej nie rozumiem chęci np. izolacji dzieci niepełnosprawnych od zdrowych.  Stwierdzeń, że to są debile i że obniżają poziom edukacji czy życia innych ludzi.

Wręcz przeciwnie.
Nawet nie jesteśmy w stanie ogarnąć ile od nich wyciągamy. Doskonale wiem na swoim przykładzie ile siły i motywacji daje mi swoje własne dziecko. Skoro on potrafi bez nóg przemierzyć cały pokój, dlaczego ja nie mogę spróbować przezwyciężyć paru swoich słabostek?

Dlaczego tak bardzo chcemy wyeliminować hmmm ,,gorszy gatunek”? Ale dlaczego gorszy?

Tacy ludzie mają więcej siły i motywacji niż niejeden człowiek, który ma w życiu wszystko. Mogą tylko pomóc naszemu społeczeństwu.Ponadto nie słyszałam by niepełnosprawni popełniali samobójstwa. Mimo iż czasem są w dupie,  potrafią wziąć się w garść i walczyć. Żyją pełnią życia i wynoszą same pozytywy ze swoich przykrych doświadczeń.

Da się? A no da.
Więc dlaczego cały czas osoby niepełnosprawne stanowią problem? Dlaczego non stop jest na nie nagonka? Czego od nich chcecie? Bo wiem, że na pewno nie kalectwa.

A przecież każdy z nas kiedyś może być na ich miejscu. 

Nikt nie zna dnia ani godziny.

Nie bój się obcowanie z osobami niepełnosprawnymi nie sprawi, że będziesz jeździł na wózku czy będziesz mieć chorą nerkę.

Podziel się tym postem

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

15 odpowiedzi

  1. Marzenko nikt nie ma w sobie tyle empati i zrozumienia dla drugiej osoby co niepelnosprawni i ich rodziny. Szkoda ze to nie zaraza…

  2. Marzena, masz rację… Jak czytam teraz o osobnych klasach dla niepełnosprawnych to mnie trafia… I zawsze staram się bronić dzieciaków z moją chorobą (jak i innych ON) przed ograniczonymi umysłowo zdrowymi! Do czego to wszystko zmierza??!!! Dobrze, że ja nie byłam gdzieś osobno i nikomu tego nie życzę!!

  3. Kiedy przeczytałam nagłówek od razu przypomniała mi się moja sytuacja. W tym roku minie 10 lat odkąd jestem „zdrowa” – bo wyleczyłam się z nowotworu, ale pamiętam kiedy po roku chemio i radioterapii wróciłam do pracy. W weekendy prócz pacjentów na oddziale miałam do „obskoczenia” ambulatorium, a więc ludzi z zewnątrz na zastrzyki i opatrunki. Przyszła kiedyś pewna młoda mam z dzieckiem na zastrzyk, przyjęłam ich jak wszystkich po czym dostaje pytanie: Czy jest jeszcze jakaś inna pielęgniarka niż pani dzisiaj? Odpowiedziałam, że nie. Ona na to: To ja nie chce żeby pani mojemu dziecku robiła zastrzyk bo pani jest chora. Zatkało mnie. Na szczęście drzwi od pokoju lekarskiego były otwarte i dr wszystko słyszał. Pani została wyproszona i kazano się jej wypisać od nas. Przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie. W małym miejscowościach wszyscy lepiej od Ciebie wiedzą co Ci jest i czy możesz zarażać czy nie. Podobnie jak niepełnosprawnością. Niby naród światły, mądry uczony, a taki zaściankowy i zaszufladkowany. Wstyd mi za takich ludzi.

    1. Jeśli masz na myśli Polaków, to nasze społeczeństwo na pewno światłe nie jest, wręcz przeciwnie! Masz rację, że tzw. zdrowym się wydaje, że wiedzą, co komuś jest i jak się czuje, uważają, że mają prawo Go oceniać…Co gorsza czują się od niego lepsi i często w przykry sposób dają temu wyraz! Też bym tę opisaną kobiecinę wyprosiła – ciemnota i zabobon… Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

  4. Zgadzam się z tym, co Pani pisze w pierwszych zdaniach, mam podobne odczucia… niestety…ale pozostaje nam hartować się na ludzką głupotę, bo nie widać nadziei na poprawę. Choć ciągle mam nadzieję, że „..ludzi dobrej woli jest więcej”! Miłego weekendu:)

  5. oj zarażają i to bardzo;
    -radością
    – siłą do walki
    – okazywaniem uczuć
    – radością z drobnostek
    – entuzjazmem

  6. tak zgadzam się z panią ale nasze społeczeństwo niestety nie jest tolerancyjne,ludzie szczególnie na wsiach potrafią byc wredni.nasze dzieci są takie same jak inne dzieci a przez swoją niepełnosprawność są może nawet lepsze mogły by niejednego nauczyć cierpliwosci ,wytrzymałosci, radości z życia,czy też pogody ducha.Wcale nie mają lekko na tym świecie i nie mają czasem takiej pomocy od państwa jak byśmy sobie życzyły

  7. Bodajże u Zaniczki czytałam ostatnio, że zrobiła jako studentka szkolenie dotyczące pomocy niepełnosprawnym i jedna pani nie chciała usiąść na wózku inwalidzkim, bo przecież wg przesądu oznacza to, że sama będzie na nim jeździć… Ręce opadają…

  8. To walka z wiatrakami nie da się wszystkim wytłumaczyć dlaczego nasze dziecko zachowuje się tak czy inaczej. Myślałam że chociaż Stasi ludzie mają więcej oleju w glowie lecz uświadomiłam sobie ze jednak nie kiedy to starszy pan 45-50 lat patrząc na moje dziecko powiedział że takich to trzeba usypiac. Strasznie zabolało i mnie i mojego Jacusia. Nie ma rady na ludzką glupote, trzeba olewac takich bryyy…

    1. Idąc jego tokiem rozumowania -Starszych też sie powinno uśpić, bo przecież nie są produktywni. To jakaś paranoja

  9. No niestety nasze społeczeństwo jest beznadziejne…mój syn jest wysokofunkcjonującym autystykiem ,chodzi do masowej szkoły z asystentem- dobrze sobie radzi,dzieci go lubią,pomagają mu.
    Kiedyś ,chyba w trzeciej klasie,pamiętam jak wychodziliśmy razem z szatni rano i syn przechodził obok dzieci i rodziców z pierwszej klasy….spokojnie przechodził,nikogo nie zaczepiając,rodzicom dzień dobry powiedział… I wtedy usłyszałam chamskie słowa jednej z durnych mamusiek: odsuń się od „niego” ,bo się autyzmem zarazisz! No szlag ognisty mnie trafił! Wygarnęłam babie ,co o niej myślę tak ,że do tej pory mnie unika…ale niestety takich niedouczonych ludzi jest coraz więcej ….

  10. Jako niepełnosprawny osiemnastolatek (MPD) zgadzam się, ale nie ze wszystkim. Może dlatego, że moja mama jest jaka jest czyli pogodna, radosna a na głupie teksty osób postronnych zawsze ma jedną odpowiedz: głupich nie sieją – sami się rodzą i z uśmiechem na twarzy życzy delikwentowi miłego dnia. Uwierzcie mi, że to działa! Nauczyła mnie, że moje ograniczenia to nie kara. Jedni zdobywają szczyty, inni przepływają oceany a ja zdobywam z każdym dniem coś innego np zamiast 5 robię 10 kroków przy balkoniku i to jest mój Mont Everest. Nauczyła mnie bardzo ważnej rzeczy: olewać kretynów, doceniać dobrych i przyjaznych ludzi ale przede wszystkim zawsze być sobą. Jeżeli komuś przeszkadza moja niepełnosprawność to jego problem i najwidoczniej nie zasługuje na moją uwagę. Odkąd pamiętam zawsze byłem otoczony miłością i przeświadczeniem, że mogę wszystko, potrzebuję więcej czasu na pewne rzeczy ale mogę to osiągnąć. dawajcie miłość i poczucie bezpieczeństwa swoim pociechom – to jest najlepszy sposób na tępaków.

  11. Pochwaliłam się mojej Mamie 2 lata temu, że mój Synek (wtedy 4-letni), skrajny wcześniak po przejściach, po których ma MPDz oraz parę innych przypadłości został oceniony w teście rozwojowym na upośledzenie w stopniu lekkim, z możliwością rozumienia w zakresie dolnej granicy NORMY! Byłam szczęśliwa, bo po udarze mózgu, w 10 miesiącu życia tylko leżał……Moja Mama mnie wtedy zaszokowała (emerytowana Pani prokurator, osoba oczytana itd) zdaniem: „co ja jej tu będę mówić – jka on nie chodzi i nie mówi…..i poza tym po co on chodzi do przedszkola ze zdrowymi dziećmi. W specjalnym przynajmniej by się czegoś nauczył”….Bęc! Minęły dwa lata – mój Synek chodzi i zaczyna mówić dwuwyrazowe 'zdanka’…..logopedzi są dobrej myśli….na zajęciach gimnastycznych w starszakach potrafi być najlepszy w grupie w pokonywaniu przeszkód, wspinaniu się itp. Ma prawdziwie koleżeńskie relacje z jednym zdrowym chłopcem oraz z dziewczynką z Downem. Obserwuje dzieci i dużo się od nich uczy……za rok idzie do szkoły…..a moja Mama?……nadal swoje…..choć prawie wcale swojego jedynego wnuka nie zna…..Staram się o tym nie myśleć, mamy bowiem wokół siebie wiele bardzo życzliwych nam osób….ale czasem nie mogę przejść do porządku dziennego nad postawą mojej Mamy, no bo to przecież bliska rodzina….jakże często się mówi, że matka zawsze stoi przy dziecku w ciężkich chwilach……jest dla niego wsparciem….hmm….moja Mama wsparciem raczej nie jest…..Szczególnie boli takie nastawienie, gdy obce osoby mówią mi, że jeśli będę traktowała swoje dziecko jak zdrowe to będzie zdrowe, a jeśli zaszufladkuję je jako chore to takim się stanie (chodzi oczywiście o motywację do pokonywania trudności i branie udziału w różnych aktywnościach). Moje niby nie-chodzące dziecko przeszło ostatnio w Sudetach 8 km bez marudzenia! Ale to dla niektórych i tak nie jest argument…..Czasem ręce mi opadają….

  12. Marzenko pomysl sobie, że ktos kto tak zle wypowiada sie o niepełnosprawnych na bank tez zle mówi o każdym innym człowieku. To taki typ. Nie wierze by ktos kulturalny, na poziomie szydzil z drugiego człowieka. A na chamów i prostaków szkoda czasu. Dobrze ktos poniżej napisał- głupich nie sieją, sami się rodzą.

  13. Zaraz, zaraz… Bo ja tu czegoś nie rozumiem. Przede wszystkim próbuję zrozumieć, jak można się zarazić niepełnosprawnością…
    Swego czasu miałem okazję poznać Arka, mój syn bawił się z nim. Chłopaki mieli mnostwo radochy. I jakoś nie widzę u swojego syna oznak niepełnosprawności. Przecież już by wystąpiła. Ten cały bełkot o zarażaniu to wymysł chorych psychicznie jednostek z kompleksami osobowości.
    Marzena. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale musisz wyjść ponad to. Debile zawsze będą gadać, przeświadczeni o swej mądrości, która w rzeczywistości jest tylko złudzeniem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *